Szułdrzyński: Upupianie Trzaskowskiego

Spór o 500+ w Warszawie pokazuje, jak PiS rozgrywa sprawy stolicy w ogólnopolskiej kampanii wyborczej.

Aktualizacja: 03.10.2019 06:08 Publikacja: 02.10.2019 16:43

Szułdrzyński: Upupianie Trzaskowskiego

Foto: Stefan Mleczak

Gdy tylko Rafał Trzaskowski wygrał przed rokiem wybory prezydenckie w stolicy, wiadomo było, że Warszawa stanie się największym w Polsce poligonem polskiej polityki. I stała się, zresztą dla obu stron. Początkowo lokalna Platforma testowała w Warszawie pomysły progresywne światopoglądowo. Zaczęło się od podpisania karty LGBT i przekazania miejskiej komisji kultury w ręce skrajnie lewicowej radnej. I szybko się okazało, że sprawa LGBT nadała ton kampanii nie tylko w wiosennych wyborach europejskich, ale wciąż wybrzmiewa jako jeden z obyczajowych wektorów kampanii parlamentarnej. Choć nie trudno zauważyć, że zapał władz miejskich do realizowana obyczajowej agendy osłabł. A coraz więcej osób w PO uznaje, że ruch prezydenta był błędem.

Dla prawicy Trzaskowski stał się wrogiem numer jeden – poddany został permanentenemu ostrzałowi. Jego współpracownicy tłumaczą sobie to lękiem PiS przed jego startem w wyborach na prezydenta kraju i tym, że mógłby zagrozić Andrzejowi Dudzie. Jego warszawski tryumf w pierwszej turze rok temu dał mu możliwość wejścia do politycznej ekstraklasy. Stąd – jak tłumaczą sobie w ratuszu – próba wiązania mu rąk totalną krytyką. Tym łatwiejsza, że problemów w Warszawie nie brakuje.

I tak śmierć stadka kóz na wiślanej wyspie rozdmuchiwana jest przez sprzyjające PiS media do rangi ogólnopolskiego problemu. Podobnie było z – obiektywnie dość poważnym – problemem awarii w oczyszczalni ścieków Czajka. Tyle tylko że zwykłym mieszkańcom stolicy ta awaria w niczym nie utrudniła codziennego życia. Widać to zresztą w sondażach, które pokazują, że warszawiacy nieźle oceniają zarówno działanie władz miasta w tej sprawie, jak i sposób, w jaki jest ono zarządzane. A jeśli słuchać polityków PiS w Warszawie, doszło do katastrofy ekologicznej na miarę co najmniej Czarnobyla...

Jednak najlepiej strategię PiS wobec Trzaskowskiego pokazuje awantura wokół 500+. Zacznijmy od samego końca. We wtorek minister finansów napisał na Twitterze: „Dziś podpisałem zwiększenie planu wydatków dla wojewodów na wypłaty tych świadczeń w październiku”. To paradoksalnie przyznanie, że obawy, które zgłaszał prezydent Warszawy, nie były bezpodstawne – skoro minister finansów dopiero teraz podpisał rozporządzenie zwiększające wypłaty samorządom.

Samorządy wypłacały dotąd środki na każde drugie i kolejne dziecko z funduszy przekazywanych przez wojewodę zgodnie ze zgłoszonym zapotrzebowaniem. Ale od lipca 500+ przysługuje też na pierwsze dziecko. Samorządy potrzebują więc środków dla ponad 3 mln dzieci. W połowie września Trzaskowski napisał do Morawieckiego, że do końca roku samorządom może zabraknąć pieniędzy na wypłatę świadczenia. I wtedy rozpętała się polityczna burza. W poniedziałek wystąpił w tej sprawie Jarosław Kaczyński, który grzmiał, że prezydent Warszawy prowadzi operację, która zmierza do tego, żeby nie wypłacać 500+.

Trwa kampania wyborcza, a nic tak nie mobilizuje własnych wyborców jak strach. LGBT już tak nie działa, więc PiS szukał nowego paliwa. I znalazł, formułując taki przekaz: Zobaczcie, Platforma nie radzi sobie w Warszawie, nie poradzi sobie w całej Polsce. Musicie zagłosować na nas, bo opozycja zabierze wam 500+, skoro chce już je wam odebrać w Warszawie.

I choć ostatecznie oświadczenie ministra finansów potwierdziło, że niepokój Trzaskowskiego nie był nieuzasadniony, ruch prezydenta został wykorzystany przeciw niemu. A on nieustannie musi się z czegoś tłumaczyć, co skutecznie wiąże mu ręce. Tymczasem PiS zbliża się do swego celu, jakim jest upupienie Trzaskowskiego.

Gdy tylko Rafał Trzaskowski wygrał przed rokiem wybory prezydenckie w stolicy, wiadomo było, że Warszawa stanie się największym w Polsce poligonem polskiej polityki. I stała się, zresztą dla obu stron. Początkowo lokalna Platforma testowała w Warszawie pomysły progresywne światopoglądowo. Zaczęło się od podpisania karty LGBT i przekazania miejskiej komisji kultury w ręce skrajnie lewicowej radnej. I szybko się okazało, że sprawa LGBT nadała ton kampanii nie tylko w wiosennych wyborach europejskich, ale wciąż wybrzmiewa jako jeden z obyczajowych wektorów kampanii parlamentarnej. Choć nie trudno zauważyć, że zapał władz miejskich do realizowana obyczajowej agendy osłabł. A coraz więcej osób w PO uznaje, że ruch prezydenta był błędem.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Pan jest członkiem”. Dlaczego Polaków nie wzrusza cierpienie polityków PiS?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rosyjska rakieta nad Polską. Czas przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości
Komentarze
Stefan Szczepłek: Dlaczego reprezentacja Polski jedzie na Euro 2024