Szułdrzyński: Morawiecki, „piątka”, powódź i wojna religijna – skąd wzięło się zwycięstwo PiS

Wysoka frekwencja sprawiła, że te wybory przypominały wybory parlamentarne. PiS udało się zmobilizować swych wyborców. Przegrał ten, kto uwierzył, że 21 milionów widzów filmu Sekielskich to sygnał, że Polacy chcą wojny z Kościołem.

Aktualizacja: 26.05.2019 22:16 Publikacja: 26.05.2019 20:47

Szułdrzyński: Morawiecki, „piątka”, powódź i wojna religijna – skąd wzięło się zwycięstwo PiS

Foto: Fotorzepa, Maciej Zienkiewicz

Komentowanie sondażowych wyników exit-polls to połączenie wróżenia z fusów i z chodzeniem po polu minowym. Każda postawiona teza może później zostać zakwestionowana przez zmiany między ostatecznym wynikiem, a sondażowym jednak wynikiem, jakie dają badania exit-poll.

Ale pal sześć, ośmielę się postawić kilka tez. Po pierwsze – to twarde dane a nie prognoza – najważniejszym czynnikiem była frekwencja. Przekroczenie magicznej bariery 40 procent oznacza, że były to inne wybory europejskie niż wcześniej. W poprzednich elekcjach o wyniku decydowały bardzo zdecydowane elektoraty. To dzięki temu kiedyś LPR mogła się w 2004 roku okazać drugą siłą polityczną w Polsce z poparciem na poziomie 16 proc. Teraz było inaczej – te wybory znacznie bardziej przypominały wybory parlamentarne. Tematyka europejska zeszła na dalszy plan, zaś głosowanie przypominało plebiscyt poparcia dla poszczególnych sił politycznych.

Spektakularne zwycięstwo PiS oznacza, że partii rządzącej udało się skutecznie zmobilizować swoich zwolenników. Jeśli miałbym pokazywać powody to były dwa – ogłoszona jeszcze na początku kampanii wyborczej „piątka Kaczyńskiego”, która zdecydowała o stawce tych wyborów – było nią obronienie polityki socjalnej rządu PiS. Wyborcy, którzy zagłosowali na Zjednoczoną Prawicę, chcieli nagrodzić PiS za tę politykę.

Potem jednak PiS przeszedł do defensywy. Wojna ministra Brudzińskiego z tęczową aureolą Matki Boskiej Częstochowskiej mobilizowała przeciwników PiS. Istotnym ciosem w morale obozu konserwatywnego był film braci Sekielskich o pedofilii w Kościele. Film był potrzebny Kościołowi do tego, by zrozumieć, że na serio musi się rozliczyć z przypadków wykorzystywania nieletnich przez osoby duchowne, ale dość mocno uderzył w poczucie pewności siebie bardziej tradycjonalistycznie nastawionych wyborców. Dwa tygodnie przed wyborami pokazywały, że PiS może liczyć na zwycięstwo, ale jego wyborcy są dość mało zdeterminowani.

Swoistym gejmczendżerem w tej kampanii okazała się powódź. Pozwoliła obozowi rządzącemu wyjść z defensywy. Premier Mateusz Morawiecki okazał się jednak wunderwaffe PiS. Nie stracił rezonu po tym, jak media opisały niezwykle okazyjny zakup przez niego kilkanaście lat temu działki od Kościoła, która bardzo zyskała na wartości. Wyczuł społeczne emocje – ruszył na południe, by nadzorować działania pomocowe powodzianom. Państwo zdało egzamin – ubezpieczalnie natychmiast zaczęły wypłacać odszkodowania, powodzianom pomagali zmobilizowani żołnierze WOT. Choć była to niewątpliwa pokazucha, wyborcy PiS dostali pozytywny sygnał. Przypomnieli sobie o partii, która staje po stronie zwykłych obywateli.

Koalicja Europejska na powodzi kompletnie popłynęła. Pomoc powodzianom jednego dnia Grzegorz Schetyna nazywał kabaretem, ale następnego zrozumiał, jak poważnym jest ona problemem i sam ruszył na wały. Ale było już za późno.

Zaryzykowałbym tezę, że pewną rolę odegrała też sobotnia antykościelna prowokacja z na marszu równości w Gdańsku. Gdy w pierwszym rządzie związana z opozycją prezydent miasta szła uśmiechnięta, dalej obrażano uczucia religijne katolików. To również mógł być gejmczendżer. Podminowani filmem Sekielskich konserwatyści mogli uznać, że już dość bicia się w piersi – tym bardziej, że w niedzielę w kościołach czytano list biskupów, którzy przepraszali za pedofilię w Kościele – że teraz trzeba bronić wiary i tradycyjnych wartości. Mocno obecny w prawicowych mediach incydent mógł skutecznie w ostatniej chwili zmobilizować elektorat PiS.

Zwycięstwo PiS pokazuje też jakim poważny błędem było granie przez opozycję antyklerykalną kartą. Owszem, film Sekielskich obejrzało 21 milionów Polaków, ale to nie oznacza, że wyborcy chcą wojny z Kościołem.

Ale ciężko mówić o klęsce Koalicji Europejskiej. Przegrała z PiS, ale pokazała, że zjednoczenie opozycji daje wartość dodaną. Jeśli ktoś przegrał, to raczej Donald Tusk, który jeszcze tydzień temu zachęcał do głosowania na zjednoczoną opozycję.

 

Komentowanie sondażowych wyników exit-polls to połączenie wróżenia z fusów i z chodzeniem po polu minowym. Każda postawiona teza może później zostać zakwestionowana przez zmiany między ostatecznym wynikiem, a sondażowym jednak wynikiem, jakie dają badania exit-poll.

Ale pal sześć, ośmielę się postawić kilka tez. Po pierwsze – to twarde dane a nie prognoza – najważniejszym czynnikiem była frekwencja. Przekroczenie magicznej bariery 40 procent oznacza, że były to inne wybory europejskie niż wcześniej. W poprzednich elekcjach o wyniku decydowały bardzo zdecydowane elektoraty. To dzięki temu kiedyś LPR mogła się w 2004 roku okazać drugą siłą polityczną w Polsce z poparciem na poziomie 16 proc. Teraz było inaczej – te wybory znacznie bardziej przypominały wybory parlamentarne. Tematyka europejska zeszła na dalszy plan, zaś głosowanie przypominało plebiscyt poparcia dla poszczególnych sił politycznych.

Komentarze
Sprawa ks. Michała O. Zła nie wolno usprawiedliwiać dobrem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Rafał Trzaskowski nie zjadł świerszcza, czyli kto zyskał na warszawskiej debacie
Komentarze
Polski generał zginął pod Bachmutem? Jak teorie spiskowe mogą służyć Rosji
Komentarze
Bogusław Chrabota: Polacy nie chcą NATO w Ukrainie. Od lat jesteśmy trenowani, by się tego bać
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Ziobro, Woś, Pegasus i miliony z Funduszu Sprawiedliwości. O co toczy się gra?