Starsi czytelnicy pewnie jeszcze pamiętają, że za czasów PRL żelaznym przedświątecznym tematem były dostawy karpi, śledzi i płynących do nas z bratniej Kuby cytrusów. Dzisiaj, gdy śledzie i pomarańcze są w byle sklepie przez cały rok, tematem, który przed świętami emocjonuje media i spędza sen z powiek coraz większej grupie Polaków, znów są dostawy. Tyle że zamiast śledzi i cytryn bohaterami są kurierzy, których może nie starczyć na rozwiezienie rosnącej z roku na roku góry prezentów zamawianych przez internet. W ostatnich dniach przed Wigilią już nie śledzimy trasy statku z Kuby, lecz obserwujemy na smartfonach drogę, jaką pokonują nasze kupione w sieci podarki. I – jak nasi rodzice – też stoimy przed świętami w kolejkach. Tyle że nie przed sklepem, ale przed paczkomatem.

Mając wskazać najbardziej deficytowych i pożądanych teraz pracowników, firmy logistyczne i agencje zatrudnienia wskazałyby pewnie kierowców-kurierów, którzy są wąskim gardłem w gwiazdkowym szaleństwie internetowego handlu. Tegoroczne, a może jeszcze i kolejne święta będą pewnie jeszcze należały do nich. Potem sytuacja może szybko się zmienić za sprawą automatów paczkowych. Mieszkańcy dużych miast niemal z dnia na dzień widzą, jak kolejne „szafy" paczkomatowe pojawiają się w ich okolicy. W przyszłym roku, gdy kolejne ograniczenie liczby handlowych niedziel dodatkowo przyspieszy rozwój internetowej sprzedaży, będzie ich przybywać jeszcze szybciej. Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że odbiór przesyłki z paczkomatu w większości sytuacji wygrywa wygodą (a także ceną) z kurierem.

Zsumowanie trzech czynników: wygody, deficytu kurierów, a do tego rosnących kosztów ich pracy, daje jeden wynik – automatyzację, która w logistyce jest ostatnio tematem numer 1. Według amerykańskiej firmy badawczej Reports & Data globalny rynek robotów i automatów w sektorze logistycznym – wyceniany w minionym roku na 3,9 mld dol. – w najbliższych latach będzie rósł co roku średnio o 21 proc. i do 2026 r. osiągnie wartość 18,6 mld USD. Kurierzy na razie nie znikną, bo ktoś będzie musiał dowieźć przesyłki do paczkomatu, zanim na ulicach na dobre rozpanoszą się autonomiczne auta. Wtedy wąskim gardłem mogą stać się technicy IT serwisujący paczkomaty, tym bardziej że będzie wymagało to trochę większych kwalifikacji niż prawo jazdy. To kolejny przykład tego, że automatyzacja, którą w badaniach większość Polaków uważa za coś odległego, bez wpływu na ich pracę, jest tuż za rogiem. I już zmienia nasze życie.