Kutna Hora z cudnej urody gotyckim kościołem św. Barbary, świadectwem gigantycznych zysków z emisji pieniądza, leży 65 km od Pragi. To tu były najbogatsze w naszej części Europy złoża srebra i to tu bito grosze praskie, które onegdaj zdominowały obieg od Dunaju po Wisłę. Tak jak srebro i złoto wyparły jako pieniądz skóry, muszle czy krowy, tak i same zostały wyparte przez banknoty, które na początku lat 70. XX w. ostatecznie straciły pokrycie w złocie. Pieniądz stał się wtedy fiducjarny, czyli oparty wyłącznie na zaufaniu do emitenta. Wartość, jaką niesie, stała się kwestią umowną, a skoro tak, to ludzie zaczęli się umawiać, że pieniądzem stanie się zapis w pamięci komputera. Tak powstał bitcoin oraz inne kryptowaluty. I tak został złamany monopol państwa na emisję pieniądza.

Gdy plany własnej e-waluty ujawnił mający 2,8 mld użytkowników Facebook, do polityków dotarło, że to nie kaprys cyfrowych geeków, ale trend, który może pozbawić państwa nie tylko zysków z emisji pieniądza, ale też popsuć kluczowe narzędzie wpływu na gospodarkę, jakim jest polityka pieniężna. Skutki byłyby potężne – przecież to banki centralne co kilka lat podnoszą świat z kryzysów. Nic dziwnego, że wedle zasady: „jak nie możesz pokonać, przyłącz się" – zaczęły one prace nad własnymi e-walutami. Robi to też Europejski Bank Centralny, e-euro ma być gotowe w tym roku.

Takie e-waluty mogą wywołać rewolucję w finansach. Po pierwsze, uderzą w organizacje obsługujące płatności karciane. Po drugie, zmienią model działania banków komercyjnych. Choć po staremu udzielałyby kredytów (wiedzą najlepiej, jak oceniać ryzyko), ale gdyby pod naciskiem polityków banki centralne uruchomiły konta dla obywateli, właśnie tam w chwilach niepewności uciekałyby oszczędności. Dramatycznie wzrosłoby ryzyko runów na banki, skoro e-pieniądz wycofuje się jednym klikiem myszki. Wreszcie, gdyby kiedyś wypadła z obiegu mniej poręczna gotówka, centralni bankierzy uzyskaliby potężne narzędzie: ujemnymi stopami mogliby „zachęcać" konsumentów do zwiększenia wydatków, by powstrzymać recesję (e-pieniądza nie da się zabrać z banku).

To oczywiście scenariusz możliwy, ale niepewny. Pewne jest natomiast, że prywatne e-waluty rozpalają żądzę zysku, napędzając bańkę na bitcoinie. Wątpię jednak, by za tak zarobione pieniądze ktoś wystawił budowlę choć w jednej dziesiątej tak efektowną, jak wyrosły na groszu praskim kościół z Kutnej Hory.