Doczekałam się i ja walki, w której mogę z czystym sumieniem kibicować Margot, wylansowanemu na ikonę walki ze starym porządkiem tylko dlatego, że nie miał oporów, by użyć przemocy fizycznej i naruszać spokój kościołów, przed czym ciągle jeszcze wzbraniają się postępowi działacze starszego pokolenia. Kto by pomyślał, że niewdzięczny Margot nie tylko ujawni hipokryzję pompujących go środowisk, ale przy okazji sprawi, że z czystym sumieniem mogę używać wobec niego rodzaju męskiego, bo jako kobiety nawet one go najwyraźniej nie traktują. Poza oczywiście przypadkami, gdy można nim zlinczować Beatę Lubecką za rzekome „misgenderowanie" w wywiadzie.




Jeśli ktoś ciekaw, łatwo znajdzie w sieci wspomniany „callout" – dramatyczne świadectwo rzekomo molestowanego przez Suchanow Margot. Opowiedziana wyłącznie z jednego punktu widzenia historia molestowania mężczyzny czującego się kobietą przez kobietę będącą kobietą uczy kilku ważnych rzeczy o środowisku, które nam Margot podstawia do podziwiania, przekonując, że mamy go brać takim, za jakiego w danym momencie się uważa. A jeśli odmówimy wzięcia udziału w mistyfikacji, będzie pisać wezwania do wyrzucenia nas z pracy za traktowanie zgodnie z płcią biologiczną i dokumentami.

Czego więc uczy historia Margot? Po pierwsze, w sytuacji prywatnej nawet postępowa aktywistka Suchanow potraktowała Margot jak mężczyznę i tak się do niego zwraca. Po drugie, okazało się, że – inaczej niż w każdym innym przypadku – nie wystarczyło ogłoszenie się ofiarą molestowania seksualnego, żeby środowiska feministyczne uwierzyły na słowo i jednoznacznie potępiły rzekomą sprawczynię. Po trzecie, jeśli Stop Bzdurom pisze prawdę, „GW" posunęła się nawet do ocenzurowania wywiadu z Margot, żeby ochronić dobre imię osoby oskarżonej przezeń o przemoc seksualną. Wielkie dzięki za tę akcję, Michał!