Katalonia zapędzona w kozi róg

Premier Sanchez chce wymusić na separatystach kompromis. Ostrzega: gdy władzę w Madrycie przejmie prawica, rozprawi się z prowincją.

Aktualizacja: 19.12.2018 22:42 Publikacja: 19.12.2018 18:06

Sąd Najwyższy w Madrycie rozpoczął proces przeciw katalońskim działaczom niepodległościowym. Grozi i

Sąd Najwyższy w Madrycie rozpoczął proces przeciw katalońskim działaczom niepodległościowym. Grozi im nawet 30 lat więzienia. Wyrok latem.

Foto: AFP

Wyjazdowe posiedzenie hiszpańskiego rządu odbędzie się w piątek w Llotja de Mar, spektakularnym budynku siedziby izby handlowej w samym centrum Barcelony. Pedro Sanchez chce w ten sposób pokazać separatystom, że prowincją wciąż rządzi nie kto inny, tylko Madryt.

To ryzykowny manewr. Kontrolę nad ruchem niepodległościowym w coraz większym stopniu przejmują radykałowie skupieni w Komitetach Obrony Republiki (CDR). W ub. tygodniu zablokowali autostrady w prowincji. A na ten piątek szykują ogromne manifestacje w śródziemnomorskiej metropolii. Incydenty, nawet krwawe, nie są więc wykluczone, tym bardziej, jeśli do zabezpieczenia posiedzenia rządu zostanie użyta ogólnonarodowa Guardia Civil, a nie tylko katalońska policja Mossos de Escuardra.

Ale strategia Sancheza jest przemyślana. Socjalistyczny premier doszedł do władzy latem tego roku m.in. dzięki poparciu katalońskich nacjonalistów w Kortezach. Ci ostatni chcieli w ten sposób zemścić się na konserwatywnym premierze Marianie Rajoyu za jego twardą politykę wobec Katalończyków.

Od tego czasu relacje między nowym premierem a katalońskimi rebeliantami bardzo się jednak popsuły. Quim Torram, szef rządu regionalnego, ogłosił, że jego celem jest „droga Słowenii", która w 1991 r. wybiła się na niepodległość dzięki krótkiej, dziesięciodniowej wojnie, w której poległy 74 osoby. Tak, jakby demokratyczna Hiszpania była takim samym przeciwnikiem co autorytarna Jugosławia.

Sanchez nie pozostał dłużny i w przemówieniu w Kortezach porównał separatystów do zwolenników brexitu, którzy poprzez „kampanię kłamstw i manipulacji" doprowadzili Wielką Brytanię do katastrofy.

Premier odrzucił też główny postulat separatystów: organizację nowego referendum niepodległościowego. Jednak bez poparcia Katalończyków, lider socjalistów może wkrótce stracić władzę, bo nie ma jak uchwalić budżetu państwa na przyszły rok.

– Sanchez chce przyprzeć secesjonistów do muru. Postawić ich przed wyborem: albo kompromis ze mną albo przejęcie władzy w Madrycie przez koalicję prawicowych i ultraprawicowych ugrupowań: Partii Ludowej, Ciudadanos i Vox, które brutalnie rozprawią się z Katalonią. Dlatego zdecydował się na wyzwanie, jakim jest organizacja posiedzenia hiszpańskiego rządu w Barcelonie – tłumaczy „Rz" Oriol Bartomeus, politolog Uniwersytetu w Barcelonie.

Vox to pierwszy od śmierci Franco ruch skrajnie prawicowy, który nie tylko uzyskuje znaczące poparcie w Hiszpanii, ale w wyborach lokalnych na początku grudnia zdołał po raz pierwszy od obalenia dyktatury odsunąć socjalistyczną PSOE od władzy w Andaluzji. Wielu uważa, że pojednawcza polityka Sancheza wobec Katalonii i obawy wielu Hiszpanów o jedność kraju są tego przyczyną. Sanchez ma więc kolejny powód, aby twardo grać z secesjonistami.

Czy katalońscy nacjonaliści posłuchają Sancheza i pójdą na kompromis? Mają po temu powody.

– W ciągu roku od nielegalnego referendum w żaden sposób nie wprowadzili w życie deklaracji o niepodległości. A decydując się na zastąpienie autora tej deklaracji Carlesa Puigdemonta (który uciekł do Brukseli) Quimem Torrą de facto uznali, że hiszpańskie prawo obowiązuje w Katalonii – uważa Oriol Bartomeus.

Zdaniem politologa proces wypracowania kompromisu powinien zacząć się od uzgodnienia jednolitego stanowiska w negocjacjach z Madrytem przez wszystkich Katalończyków, i tych, którzy chcą rozwodu z królestwem, i tych, którzy nadal wolą pozostać jego częścią. Ostatnie sondaże pokazują, że za pierwszym jest 47 proc. mieszkańców prowincji, podczas gdy 53 proc. pozostaje lojalne wobec Hiszpanii. Sam Sanchez zapewnia, że jest gotowy „rozmawiać" na temat poszerzenia autonomii prowincji.

Takie porozumienie dodatkowo komplikuje jednak proces karny, który rozpoczął się we wtorek przeciw 18 działaczom niepodległościowym. Niezależna prokuratura domaga się dla nich kary więzienia sięgającej nawet 30 lat (w przypadku Oriola Junquerasa, byłego zastępcy Puigdemonta). Czterech działaczy rozpoczęło głodówkę, domagając się szybszego procedowania przez Sąd Najwyższy ich odwołania. Pozwoliłoby to na skierowanie sprawy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i umiędzynarodowienie problemu.

Wyjazdowe posiedzenie hiszpańskiego rządu odbędzie się w piątek w Llotja de Mar, spektakularnym budynku siedziby izby handlowej w samym centrum Barcelony. Pedro Sanchez chce w ten sposób pokazać separatystom, że prowincją wciąż rządzi nie kto inny, tylko Madryt.

To ryzykowny manewr. Kontrolę nad ruchem niepodległościowym w coraz większym stopniu przejmują radykałowie skupieni w Komitetach Obrony Republiki (CDR). W ub. tygodniu zablokowali autostrady w prowincji. A na ten piątek szykują ogromne manifestacje w śródziemnomorskiej metropolii. Incydenty, nawet krwawe, nie są więc wykluczone, tym bardziej, jeśli do zabezpieczenia posiedzenia rządu zostanie użyta ogólnonarodowa Guardia Civil, a nie tylko katalońska policja Mossos de Escuardra.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia