Efekt zakazu handlu: weekendy niekoniecznie na zakupy

Zakaz handlu w niedzielę zmienia coraz głębiej zwyczaje zakupowe. Nawet gdy jest możliwość kupowania w ten dzień, coraz mniej osób z niej korzysta, coraz częściej wybierając inne dni.

Aktualizacja: 13.10.2020 20:35 Publikacja: 12.10.2020 21:00

Efekt zakazu handlu: weekendy niekoniecznie na zakupy

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Kilka lat temu zakupy w weekend były zdecydowanie najpopularniejsze, a od piątkowego popołudnia w sklepach stały najdłuższe kolejki. Stopniowe wprowadzanie zakazu handlu w niedzielę wywróciło do góry nogami kalendarz zakupowy. I choć są sektory, gdzie sobota jest nadal najpopularniejszym dniem wizyt w sklepie, to widać zdecydowane przesunięcia na inne dni, co pokazują dane firmy Selectivv, przygotowane specjalnie dla „Rzeczpospolitej".

– Widoczny jest trend zwiększania się ruchu klientów w poniedziałki (w tygodniach poprzedzających analizę niedziele były w większości przypadków wolne od handlu), gdzie odnotowano wzrost z 14,3 proc. w 2018 roku, przez 14,6 proc. w 2019, do 16,4 proc. w 2020 – mówi Marcin Augustyniak, dyrektor w Selectivv, firmie analizującej dane o użytkownikach urządzeń mobilnych.

W sklepach widać już zmiany

Zmiany widać również w dużych sklepach spożywczych. Także w nich coraz więcej klientów kupuje w inne dni niż weekendowe. Wzrosty widać zwłaszcza w poniedziałki w przypadku z tygodni z niedzielą handlową, a gdy sklepy są w ten dzień zamknięte, prowadzi środa.

Czytaj także: Krzysztof Adam Kowalczyk: Niedzielny zakaz pomaga Covidowi

Pandemia część z tych zmian jeszcze przyspieszyła. – W dużych miastach wiele osób nadal pracuje w systemie zdalnym co powoduje, że zakupy można planować inaczej, niż miało to miejsce przed pandemią. Dlatego widać przesunięcia na dni inne niż weekendowe – mówi Andrzej Faliński, prezes Forum Dialogu Gospodarczego.

Obecnie można się spodziewać kolejnych przesunięć, ponieważ decyzją rządu od 15 października wracają zakupy dla osób starszych w godzinach 10–12. Spowoduje to kolejne zawirowania i spadek obrotów, jak również kłopoty natury organizacyjnej. – Rząd wprowadza takie restrykcje, a nasz personel nie może żądać okazania dokumentu poświadczającego wiek. De facto nie możemy odmówić wówczas obsługi osobie młodszej, to zupełnie niepotrzebne zamieszanie prowadzi do tworzenia się grup czekających pod sklepami – mówi szef jednej z sieci handlowych.

Firmy już wcześniej zaczęły szykować się na spodziewane trudności, Biedronka już od ostatniego weekendu wydłużyła godziny pracy: niemal 2,6 tys. sklepów sieci będzie działać co najmniej do godz. 23. W najbliższych dniach wydłużenie czasu pracy będzie dotyczyło kolejnych placówek, których sieć ma ponad 3 tys. w całym kraju.

– Jako lider rynku czujemy się odpowiedzialni za promowanie dobrych rozwiązań. Akcja 24 umożliwia zakupy niezbędnych produktów w całej Polsce w bezpiecznych warunkach. Klienci docenili to rozwiązanie za pierwszym razem, wierzymy, że teraz będzie tak samo – mówi Paweł Stolecki, dyrektor operacyjny w sieci Biedronka.

Problematyczny zakaz

Takie wyzwania ponownie nasilą apele o przynajmniej czasowe zawieszenie zakazu handlu w niedzielę. – Chodzi nie tylko o kwestie biznesowe i niwelowanie strat ekonomicznych, ale także o bezpieczeństwo. Więcej dni z otwartymi sklepami to ruch rozłożony bardziej równomiernie, co oznacza niwelowanie kolejek i ryzyka zdrowotnego – mówi Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

To także kluczowa kwestia dla centrów handlowych, które z powodu kilkutygodniowego zamknięcia wiosną poniosły największe straty i wciąż ich nie odrobiły. – W centrach handlowych pracuje ponad 400 tys. osób. Jeśli właściciele popularnych marek nie odrobią strat spowodowanych lockdownem, zaczną weryfikować swoje strategie rozwoju oraz szczegółowo analizować rentowność poszczególnych punktów, co w konsekwencji może spowodować, że znikną tysiące etatów – podaje Polska Rada Centrów Handlowych. Organizacja wielokrotnie apelowała już o rozluźnienie zakazu niedzielnego, co dla najemców oznaczałoby szansę na zniwelowanie strat sektora, który odpowiada za 30 proc. handlu detalicznego.

– Otwarcie centrów handlowych w niedziele umożliwiłoby ograniczenie sobotnich kolejek i rozłożenie ruchu klientów odwiedzających galerie z dotychczasowych sześciu na siedem dni, poprawiając bezpieczeństwo i komfort robienia zakupów w warunkach konieczności zachowania dystansu społecznego – podaje organizacja.

Także firmy działające w innych sektorach rynku zwracają na to uwagę. – Możliwość pracy w niedzielę na pewno bym nam pomogła. Obecnie sobota to zdecydowanie najintensywniejszy dzień dla naszych sklepów, i choć wiele osób przesuwa swoje zakupy z weekendu na inne dni, to nie wszyscy mają taką możliwość – mówiła w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Karin Sköld, nowa prezes spółki Ikea Retail Polska. – Sklepy czynne w niedzielę zdecydowanie by w tym pomogły, ale nie chodzi tylko o aspekt biznesowy, nie można zapominać o kwestiach bezpieczeństwa. Ruch klientów rozłożony bardziej równomiernie na inne dni oznacza mniejszy tłok, łatwiejsze utrzymanie stosownych odległości, byłoby zdecydowanie bezpieczniej. Zniesienie zakazu handlu pomogłoby nie tylko handlowi, ale też całej gospodarce – dodaje.

Rząd najpierw głosem wicepremier Jadwigi Emilewicz, a niedawno wiceministra pracy Stanisława Szweda wciąż podkreśla, że nie ma potrzeby wprowadzać zmian i nie ma planów, aby zakaz niedzielny w jakikolwiek sposób zawieszać. Ministerstwo Pracy nie odpowiedziało na pytanie, czy po zmianach w rządzie cokolwiek się w tym stanowisku zmieniło.

– To efekt presji konserwatywnych związków zawodowych, jak również władz kościelnych. W obecnych realiach trudno oczekiwać, aby taka zmiana została wprowadzona – mówi Andrzej Faliński.

Opinia dla „rz"

Anna Szmeja, prezes Retail Institute

Zapowiadane restrykcje, bez programu pomocowego, będą dla sporej grupy firm gwoździem do trumny. Ważne jest, aby rząd wsłuchał się w głos przedsiębiorców, oferując ulgi podatkowe czy prawo do handlu w niedziele. Zwiększona frekwencja w centrach handlowych w niedziele byłaby impulsem zmian dla wszystkich branż, ale szczególnie gastronomii i usług.

Kilka lat temu zakupy w weekend były zdecydowanie najpopularniejsze, a od piątkowego popołudnia w sklepach stały najdłuższe kolejki. Stopniowe wprowadzanie zakazu handlu w niedzielę wywróciło do góry nogami kalendarz zakupowy. I choć są sektory, gdzie sobota jest nadal najpopularniejszym dniem wizyt w sklepie, to widać zdecydowane przesunięcia na inne dni, co pokazują dane firmy Selectivv, przygotowane specjalnie dla „Rzeczpospolitej".

– Widoczny jest trend zwiększania się ruchu klientów w poniedziałki (w tygodniach poprzedzających analizę niedziele były w większości przypadków wolne od handlu), gdzie odnotowano wzrost z 14,3 proc. w 2018 roku, przez 14,6 proc. w 2019, do 16,4 proc. w 2020 – mówi Marcin Augustyniak, dyrektor w Selectivv, firmie analizującej dane o użytkownikach urządzeń mobilnych.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Kanadyjski rząd chce ściągnąć dyskonty. Na liście właściciele Biedronki i Lidla
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Handel
VAT uderzył, ceny rosną już mocniej niż w marcu
Handel
Francja: Shrinkflacja to oszustwo. Rząd z tym kończy
Handel
Biden chce uderzyć w Chiny. Wzywa do potrojenia ceł na metale
Handel
Pęka handel Chin z Rosją. Kreml po prośbie w Pekinie