To przeczy zapewnieniom Donalda Trumpa, że wojna handlowa „jest dobra i łatwa do wygrania". Odrzuca też argument, że Chiny więcej stracą na starciu z ich największym parterem handlowym, bo ich gospodarka jest bardziej uzależniona od eksportu.

Analitycy Europejskiego Banku Centralnego założyli, że Stany Zjednoczone na cały import nałożą 10-proc. cła, a ich partnerzy handlowi odpowiedzą tym samym. Przy takim scenariuszu Chiny z nawiązką zrekompensowałyby straty na amerykański rynku sprzedając swoje towary gdzie indziej. Natomiast spadek inwestycji i handlu zmniejszyłby tempo wzrostu amerykańskiego PKB o 2 pkt proc. w pierwszym roku po rozpoczęciu takiej wojny handlowej. Z czasem skutki byłyby mniej bolesne, bo amerykańskie firmy dostosowałyby do nowych warunków swoją produkcję. Ale na pewno ubyłoby w USA miejsc pracy i obniżyłby się standard życia.

Dotychczas podjęte decyzje protekcjonistyczne mają marginalny wpływ na globalną aktywność gospodarczą, bo dotknęły jedynie niewielkiej części towarów będących przedmiotem światowego handlu. Agencja Bloomberg szacuje, że roczny wzrost chińskiego PKB mogą zmniejszyć o 0,5 pkt proc., a w przypadku dalszych podwyżek ceł stara ta może sięgnąć 1,5 pkt proc. Oxford Economics obliczył, że amerykański PKB w przyszłym roku straci na tym 0,4 pkt. proc. EBC uważa, że szkody będą większe, gdyż pogorszą się nastroje w biznesie i spadnie zaufanie konsumentów. Reakcja rynków finansowych może być o wiele bardziej odczuwalna. Zaostrzenie warunków finansowych zmniejszy wzrost PKB w USA o 0,7 pkt proc., a amerykańskie akcje mogą stracić na tym 16 proc.