Impulsem do rozpoczęcia kampanii bojkotu było zablokowanie przez Chiny rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ wymierzonej w islamską organizację terrorystyczną atakującą indyjskie siły bezpieczeństwa w Kaszmirze. Główne przyczyny kampanii są jednak czysto ekonomiczne.
Wielu indyjskich biznesmenów skarży się, że Chińczycy konkurują z nimi w nieuczciwy sposób, zalewając miejscowy rynek niskiej jakości towarami sprzedawanymi po cenach dumpingowych. W marcu, podczas hinduistycznego święta Holi w 1500 miastach w Indiach, zapłonęły stosy, na których palono w proteście towary sprowadzone z Chin.
Protesty wymierzone w Chiny nałożyły się na wybory parlamentarne w Indiach (które są przeprowadzane etapami i będą trwać ponad miesiąc). Zrzeszająca 70 mln drobnych przedsiębiorców Konfederacja Indyjskich Handlowców (CAIT) domaga się od rządu wprowadzenia wynoszących od 300 proc. do 500 proc. karnych ceł na chińskie produkty. Przedsiębiorcy skarżą się również na to, że Chińczycy korumpują indyjskich urzędników i w ten sposób obchodzą przepisy.
– Chińskie firmy działają według złowrogich mechanizmów. Zwróciliśmy się do rządu, by przełamał powiązania pomiędzy chińskimi importerami a oficjelami z wielu portów, którzy pomagają zagranicznym firmom obchodzić regulacje – mówi Praveen Khandelwal, sekretarz generalny CAIT.