Fatalna sytuacja gospodarcza na Białorusi będąca skutkiem braku pełnego urynkowienia, prywatyzacji i ręcznego sterowania odbija się najsilniej na samych Białorusinach. Płaca minimalna u naszych sąsiadów to po denominacji 265 rubli białoruskich (478 zł). Ostatnia podwyżka o 25 rubli był w styczniu 2017. Na przyszły rok władze nie zapowiedziały podwyżek.

Jak zauważa portal Chartia97, płace minimalne od nowego roku wzrosną u wszystkich sąsiadów Białorusi. W Rosji o 22 proc. do równowartości 328 białoruskich rubli; na Ukrainie do 275 białoruskich rubli. Na Łotwie minimalny zarobek pójdzie w górę z 380 euro do 430 euro (1002 ruble). Jak podkreśliła minister finansów Dana Reizniece-Ozola, płaca ta zostanie podniesiona wysoko i utrzymana na tym poziomie przez kolejne trzy lata.

Na Litwie minimum podrośnie do 400 euro (959 rubli), natomiast w Polsce od 1 stycznia będzie to 2100 zł czyli 1192 białoruskie ruble. To o 100 zł więcej niż w 2017 r. Gazeta „Solidarność" podkreśla, że „zaczynaliśmy z Polską z tego samego poziomu. A teraz nie tylko płaca minimalna, ale cały poziom życia na Białorusi jest pięć razy niższy aniżeli w Polsce".

Białoruś jest bardzo zadłużona. W tym roku dług zagraniczny zwiększył się o 11,2 proc. do 24,88 mld dol. (stan na 1 października według Narodowego Banku Białorusi). Z tego 16,82 mld dol. to dług sektora państwowego, 1,4 mld dol. - banku centralnego. Na pomoc MFW Mińsk nie ma co liczyć, bo nie wykonał ustaleń umowy dotyczących prywatyzacji i gospodarki rynkowej.

Władze ogłosiły więc zamiar pożyczenia w przyszłym roku 12 mld dol. z czego 600 mln dol. w postaci emisji euroobligacji. Jeszcze 200 mln dol. liczą otrzymać z Banku Wspólnoty Euro-Azjatyckiej. Tutaj wszytko będzie zależało jednak od decyzji Rosji.