Najgorsze minęło, ale wciąż wiele złego przed nami

Polska gospodarka okazała się bardziej odporna na koronawirusowy kryzys niż większość krajów Unii Europejskiej. Ale to słaba pociecha na przyszłość: recesja w 2020 r. jest nieunikniona.

Aktualizacja: 17.08.2020 10:40 Publikacja: 16.08.2020 21:00

Najgorsze minęło, ale wciąż wiele złego przed nami

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Polska gospodarka w II kwartale doświadczyła niespotykanej wcześniej zapaści, gdy PKB spadł o 8,2 proc. w porównaniu z sytuacją rok wcześniej i o 8,9 proc. w porównaniu z I kwartałem tego roku. Pytanie, co będzie działo się dalej? Czy po prawie całkowitym odmrożeniu w miarę szybko będziemy wracać do normy? Czy może pogrążymy się w recesji?

Kwartalny wzrost

Zdaniem ekonomistów, z którymi rozmawialiśmy, powtórki z II kwartału już nie będzie. Twarde dane, podawane przez GUS czy NBP, pokazują, że już w czerwcu odżywać zaczął popyt konsumentów, firmy zaczęły sprzedawać znacznie więcej niż w kwietniowym dołku, a eksport ma się nadspodziewanie dobrze. Dosyć dobrze wyglądają też niestandardowe wskaźniki aktywności gospodarczej, takie jak zużycie prądu, transakcje kartowe czy natężenie ruchu drogowego.

– Ożywienie w III kwartale nabrało wyraźnego tempa, co zaowocuje wzrostem PKB kwartał do kwartału – ocenia Marta Petka-Zagajewska, kierownik zespołu ekonomistów PKO BP. I dodaje, że dzięki temu ograniczony zostanie spadek rok do roku, ale wciąż będzie to spadek: o ok. 5 proc.

– Rzeczywiście, techniczną recesję, czyli spadek PKB kwartał do kwartału dwa razy z rzędu, mamy już za sobą – mówi też „Rzeczpospolitej" Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. – Ale kryzys jeszcze nie minął. Przed nami bardzo trudne miesiące, z dodatkową ogromną niepewnością co do efektów, jakie przyniesie rozwój pandemii w Polsce i na świecie – zaznacza Borowski.

Zwolnienia możliwe

– Trudno oczekiwać tzw. V-kształtnego odbicia czy szybkiego powrotu do aktywności gospodarczej sprzed roku – potwierdza Adam Antoniak, ekonomista Banku Pekao SA. – Obecnie możemy obserwować efekt tzw. odroczonej konsumpcji, bo po lockdownie Polacy dosyć chętnie zaczęli odwiedzać sklepy. Jednak w kolejnych miesiącach raczej będą ograniczać wydatki. Obawy przed skutkami pandemii wciąż są silne, a do tego dochodzi ryzyko jesiennego pogorszenia na rynku pracy. Część osób straci pracę, część będzie miała ograniczone wynagrodzenia, dochody Polaków do dyspozycji mogą realnie spadać – wyjaśnia.

Także zdaniem Borowskiego już wkrótce na rynku pracy zobaczymy odroczone efekty koronakryzysu. – Dotychczasowa reakcja przedsiębiorstw w porównaniu ze skalą obostrzeń była umiarkowana. Mieliśmy tarcze pomocowe, które pomogły utrzymać zatrudnienie, nie było masowych zwolnień itp. Ale tarcze się kończą i można się spodziewać, że firmy zaczną korygować zatrudnienie, dopasowywać je do realiów w dłuższej perspektywie – ostrzega Borowski.

Podobnie mogą wyglądać plany przedsiębiorców, jeśli chodzi o inwestycje. Skoro Polska i globalna gospodarka na kilka kwartałów może zapaść w pewien letarg, to nikt nie będzie wydawał pieniędzy na nowe fabryki. Wygląda więc na to, że ani w III, ani w IV kwartale nie odpalą na dobre dwa z trzech silników gospodarki, czyli inwestycje i konsumpcja prywatna.

Będzie minus

– Biorąc pod uwagę to, co zobaczyliśmy w II kwartale, czyli głęboki spadek PKB oraz wielki znak zapytania, jaki przynosi rozwój pandemii, w całym roku możemy spodziewać się recesji – podsumowuje Piotr Bielski, główny ekonomista Santander Bank Polska. – Pytanie tylko, jak duży to będzie minus. Zdaniem Bielskiego może to być nieco mniej niż minus 4 proc., zdaniem Borowskiego: -3,8 proc.

– Jedyną dobrą informacją jest to, że załamanie w II kw. nie było tak duże, jak można się było spodziewać, a w całym roku może nie będzie tak mocne, jak pesymistyczne prognozy NBP – dodaje Bielski. Przypomnijmy, że bank centralny prognozował skurczenie się gospodarki o 10,6 proc. w minionym kwartale, a w całym 2020 r. – o 5,4 proc.

Inni mają gorzej

Relatywnie dobrą informacją jest także to, że Polska gospodarka poradziła sobie z najgorszym momentem koronakryzysu lepiej niż większość krajów UE, czym nie omieszkał pochwalić się premier Mateusz Morawiecki. PKO BP wyliczył, że okazaliśmy się trzecią najstabilniejszą gospodarką w Unii (mniejszy spadek PKB kwartał do kwartału odnotowały tylko Finlandia i Litwa). Dla porównania, na Słowacji spadek wyniósł 12,1 proc., na Węgrzech 13,6 proc., a w krajach południa Europy – nawet 20–30 proc.

Główne tego przyczyny, zdaniem ekspertów, są dwie. Po pierwsze, to ogromna skala, jedna z największych w UE, interwencji publicznej dla przedsiębiorstw dotkniętych kryzysem. Po drugie, powód może tkwić w zróżnicowaniu naszej gospodarki i stosunkowo niskim udziale w PKB tych branż, które najbardziej ucierpiały. Takich jak turystyka, której zapaść pogrążyła gospodarkę Włoch czy Grecji, czy motoryzacja, której problemy mocno pociągnęły w dół Węgry czy Słowację.

Inflacja lekko w dół

Pandemia powoli przestaje podbijać ceny towarów i usług konsumpcyjnych. W lipcu były one o 3 proc. wyższe niż rok wcześniej i o 0,2 proc. niższe niż w czerwcu (jeszcze na początku roku roczna inflacja zbliżała się do 5 proc.). Na spadek miesiąc do miesiąca największy wpływ miały niższe ceny żywności (warzyw i owoców, mleka, serów i jaj) oraz nośników energii. Wygasły też nietypowe ruchy cen z maja i czerwca związane z lockdownem, m.in. w turystyce, edukacji, zdrowiu, transporcie. Widać też pewne efekty większego popytu konsumpcyjnego (np. wzrost cen AGD, odzieży i obuwia) oraz zmian regulacyjnych (dalsze wzrosty cen wywozu śmieci, wody i usług kanalizacyjnych). Według większości prognoz kolejne miesiące przyniosą stabilizację inflacji w przedziale 2,5–3 proc. Zmian można oczekiwać w IV kw., gdy wygaśnie tzw. efekt odroczonego popytu czy wakacyjnego luzowania dyscypliny wydatkowej wśród konsumentów.

Opinia dla „rz"

Sonia Buchholtz, ekspertka Konfederacji Lewiatan

Powrotowi firm na ścieżkę wzrostu sprzed pandemii nie sprzyja groźba drugiej fali czy tradycyjna niepewność regulacyjna. Prawdopodobieństwo realizacji scenariusza spadku tempa rozwoju o 5 proc. w tym roku pozostaje dość wysokie. Moim zdaniem powrót PKB do poziomu z 2019 r. jest bardziej prawdopodobny dopiero w pierwszej połowie 2022 r. aniżeli na koniec 2021 r.

Polska gospodarka w II kwartale doświadczyła niespotykanej wcześniej zapaści, gdy PKB spadł o 8,2 proc. w porównaniu z sytuacją rok wcześniej i o 8,9 proc. w porównaniu z I kwartałem tego roku. Pytanie, co będzie działo się dalej? Czy po prawie całkowitym odmrożeniu w miarę szybko będziemy wracać do normy? Czy może pogrążymy się w recesji?

Kwartalny wzrost

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze
Gospodarka
MFW ma trzy scenariusze dla Ukrainy. Jeden optymistyczny, dwa – dużo gorsze