To, że odsetek wzrósł tak niewiele, to głównie zasługa rządowych działań stymulacyjnych. Dzięki nim Amerykanie dostali specjalne zapomogi dochodzące do 1200 dol. na osobę, a zasiłki dla bezrobotnych powiększono o 600 dol. tygodniowo, co sprawiło, że stały się one większe niż płace osób zatrudnionych na niskich stanowiskach w niektórych branżach (np. w hotelarstwie). Wyliczenia naukowców z Uniwersytetu Columbia mówią też, że gdyby nie rządowa stymulacja, to odsetek Amerykanów żyjących w ubóstwie sięgałby obecnie 16,3 proc. Podczas poprzedniego kryzysu doszedł on do maksymalnie 16 proc.

Rządowa pomoc nie trafiła jednak do wszystkich, którzy jej potrzebują. Z badań think tanku Economic Policy Institute wynika, że 7 proc. bezrobotnych nie złożyło wniosków o zasiłki, bo formularze były dla nich zbyt skomplikowane.

Czytaj także: Na światowe rynki wrócił optymizm. Pomogli Trump i Fed