Biorąc pod uwagę najnowszą strukturę indeksu WIG20 i udział poszczególnych spółek (obowiązuje od sesji poniedziałkowej 19 grudnia), wagi tych kontrolowanych przez Skarb Państwa stanowią aż 74,8 proc. całości. Wagi prywatnych firm to pozostałe 25,2 proc.
Wliczamy w to wszystkie spółki, w których państwo jest głównym akcjonariuszem. Jako kontrolowane przez państwo potraktowaliśmy również Pekao, które wiosną będzie formalnie przejęte przez PZU i PFR. Przed tą transakcją udział „państwowych" spółek w WIG20 sięgał 63 proc., czyli był prawie dokładnie taki sam jak pod koniec 2013 r.
Wynoszący niemal 75 proc. udział państwowych firm w gronie blue chips jest największy w historii (prywatnych jest tylko osiem firm), ale waga takich spółek może jeszcze wzrosnąć podczas rocznej rewizji indeksów w marcu, gdyby wzrosła kapitalizacja i obroty akcjami tych spółek.
Eksperci nie mają wątpliwości, że posiadanie przez państwowe spółki aż trzech czwartych wag w WIG20 to sytuacja niezbyt dobra z punktu widzenia inwestorów, szczególnie zagranicznych.
– Gorsza byłaby, tylko gdyby to dotyczyło 100 proc. wag spółek. W tej sytuacji pojawiają się problemy z corporate governance i brak koncentracji na wzroście wartości spółek. W zamian mamy mniej lub bardziej instrumentalne używanie spółek do realizacji polityki Skarbu Państwa, ciągłe zmiany kadrowe i ogłaszanie nowych pseudostrategii itp., a w długim terminie kursy kuleją – komentuje Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM.