Amerykański Nasdaq bije rekordy i jest kilkakrotnie wyżej niż podczas szczytu bańki internetowej (pękła w 2000 r.), a WIG-informatyka jest o ponad jedną trzecią wyżej. Doszukiwanie się prostych analogii byłoby jednak nadużyciem – wtedy wyceny nie miały oparcia w fundamentach firm. Teraz jest inaczej. Ale coraz bardziej liczy się selekcja, bo rynek jest rozgrzany i teraz też nie brak firm przewartościowanych.
Na warszawskiej giełdzie w poniedziałek liderem zwyżek była Pharmena. Po południu jej akcje drożały o ponad 30 proc. Była to reakcja na wieść o zakończeniu badań przedklinicznych, które potwierdziły przeciwzapalne i przeciwzwłóknieniowe działania 1-MNA. Chroniona patentem cząsteczka Pharmeny zredukowała zwłóknienia płuc o 28 proc. w porównaniu z placebo. Potwierdzono, że działa ona efektywniej niż dwa leki obecnie stosowane na rynku. Cząsteczka giełdowej spółki jest kandydatem na lek w terapii leczenia pacjentów z Covid-19.
Inwestycja w spółki biotechnologiczne wiąże się z podwyższonym ryzykiem i bardzo ważna jest dobra selekcja. Na co warto zwracać uwagę?
– Między innymi na pipeline projektów, na to, jakim know-how dysponują poszczególne firmy oraz ile osób zatrudniają, czy są osoby np. z doktoratami, jaki odsetek zatrudnienia stanowią – wymienia Arkadiusz Bebel, zarządzający Quercus TFI. Dodaje, że to branża, w której wartość tworzą ludzie, więc kwestie kadrowe są bardzo istotne. Ważne jest również, czy firma ma zawarte umowy partnerstwa z dużymi, zagranicznymi graczami.
– Jeśli chodzi o spółki z GPW, to jest kilka znaczących podmiotów, bazując na wielkości kapitalizacji, mamy m.in. Celon Pharmę, Mabion czy Ryvu. Jest też np. OncoArendi, które w 2020 r. zawarło dużą umowę partneringową, co jest jednym z największych sukcesów w polskiej biotechnologii – mówi Bebel.