Amerykańska giełda napędzana przez euforię

Dow Jones Industrial zyskał 2 tys. punktów szybciej, niż to się zdarzyło kiedykolwiek w historii. Ale i inne indeksy biły ostatnio rekord za rekordem.

Aktualizacja: 03.03.2017 07:49 Publikacja: 02.03.2017 19:36

Foto: Flickr

Choć czwartkowa sesja na giełdzie nowojorskiej zaczęła się od niewielkich spadków, to nie powinno to zakłócić obrazu euforii panującej na rynku akcji za oceanem. Indeks Dow Jones Industrial dopiero co pobił historyczny rekord i przekroczył poziom 21 tys. pkt. Przebycie dystansu od 19 tys. pkt do 21 tys. pkt zajęło mu zaledwie 66 sesji. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się skoczyć o tyle punktów w tak krótkim czasie. Dotychczasowy rekord przebycia 2 tys. pkt wynosił 186 sesji i został pobity w lipcu 2007 r., gdy Dow Jones sięgnął 14 tys. pkt. Było to wtedy, gdy rosła przedkryzysowa bańka. Przebycie dystansu między 19 tys. pkt a 20 tys. pkt zajęło temu indeksowi 42 sesje, gdy droga do 21 tys. pkt zajęła mu tylko 24 sesje. Pobity więc został rekord z 1999 r., gdy Dow Jones wzrósł z poziomu 10 tys. pkt do 11 tys. pkt.

Oczywiście mijanie przez indeks kolejnych „kamieni milowych" jest coraz łatwiejsze. Przejście od 10 tys. pkt do 11 tys. oznaczało wzrost o 10 proc., gdy zwyżka od 20 tys. pkt do 21 tys. już tylko o 5 proc. Ale wciąż możemy mówić o gorączce na rynkach. Dow Jones w lutym zyskał 4,8 proc. i przez 13 sesji z rzędu bił historyczne rekordy. Jest on już o blisko 25 proc. wyżej niż rok temu i o 18 proc. wyżej niż w listopadowym, przedwyborczym dołku. Rekord za rekordem biją też S&P500 i Nasdaq.

Wiara w Amerykę

– Rozmaite wskaźniki pokazują, że amerykańska giełda jest już mocno rozgrzana. Rozsądek podpowiada, że wcześniej czy później powinno tam dojść do poważnej przeceny. Stawianie prognoz mówiących, że może to stać się za kilka tygodni, trzy miesiące lub trzy lata, nie jest jednak poważne. Nie da się dokładnie przewidzieć takiego momentu – mówi „Rzeczpospolitej" Roland Paszkiewicz, szef działu analiz CDM Pekao.

Jak na razie inwestorzy dają się ponieść optymizmowi, który trwa od wyborów prezydenckich w USA. Liczą na zapowiadane przez administrację Trumpa cięcia podatków od spółek, na wzrost wydatków na infrastrukturę i zbrojenia, a także na korzystne dla branży finansowej zmiany w regulacjach. Impulsem do przekroczenia przez Dow Jones poziomu 21 tys. pkt było dobrze oceniane przez rynek wystąpienie prezydenta Trumpa w Kongresie, w którym obiecał on stworzenie wartego 1 bln dol. funduszu modernizacji infrastruktury.

– Oficjele z Fedu mówili przed przemówieniem Trumpa o perspektywach podwyżki stóp procentowych, a rynek jechał na fali optymizmu. Optymizm ten przewiduje, że poprawiające się perspektywy dla gospodarki światowej w połączeniu z większymi wydatkami doprowadzą do przyspieszenia inflacji, co z kolei zwiększy przychody firm budowlanych i przemysłowych, a wyższe stopy procentowe będą wspierały firmy z branży finansowej – wskazuje Michael Hewson, analityk CMC Markets. Inwestorzy oceniają szansę podwyżki stóp w USA w marcu na około 80 proc. Zaczęli traktować podwyżki jako wotum zaufania do amerykańskiej gospodarki. Lael Brainard, jedna z członków Komitetu Otwartego Rynku Rezerwy Federalnej, stwierdziła zresztą w środę, że poprawiająca się sytuacja gospodarcza w USA i na świecie usprawiedliwia ewentualne rychłe podwyżki stóp. Gdyby więc Fed 15 marca postanowił jednak wstrzymać się z działaniem, mogłoby to doprowadzić do sporych zawirowań na rynkach.

Kwestia wycen

Czy ten optymizm nie jest jednak przesadzony? Wszak administracja Trumpa nie przedstawiła jeszcze szczegółów dotyczących cięcia podatków i wzrostu wydatków na infrastrukturę. Część analityków wskazuje zaś na wysokie wyceny akcji na amerykańskim rynku.

– Przepływy funduszy wciąż sugerują, że inwestorzy nadal chętnie chcą podejmować ryzyko i wierzą, że ceny wzrosną. Wcześniej czy później zdadzą sobie oni jednak sprawę, że tym, co ma największe znaczenie w długim terminie, są wyceny. Gdy przyglądamy się wskaźnikowi CAPE Schillera (współczynnik ceny do zysku z uwzględnieniem czynników cyklicznych) dla indeksu S&P500, to widzimy, że sięga poziomu 29,5. Takiego samego jak w kwietniu 2002 r. A od kwietnia 2002 r. do października 2002 r. S&P500 stracił 34,5 proc. I aż do tego tygodnia nie powrócił na poziom osiągnięty w kwietniu 2002 r. – przypomina Hussein Sayed, strateg z brytyjskiej firmy FXTM. CAPE Schillera jest podobnie wysoki jak w trakcie narastania bańki internetowej pod koniec XX w.

Część ekspertów wskazuje jednak, że wyceny nie są aż tak niepokojące. – Amerykański rynek akcji nie jest jeszcze na terytorium bańki. Przy tak niskich stopach procentowych akcje są wciąż tanie – przekonywał jednak w CNBC Warren Buffett, rynkowy guru i zarazem szef firmy inwestycyjnej Berkshire Hathaway. Jego zdaniem zwyżki na giełdzie są uzasadnione, gdyż amerykańska gospodarka wkracza w dobry okres wzrostu. Buffett mówi to, choć uchodzi za zwolennika demokratów, czyli opozycji wobec Trumpa.

Czy na amerykańskiej giełdzie mamy już do czynienia z bańką?

Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Europejskie parkiety radzą sobie świetnie

Dobre nastroje udzielają się również inwestorom w Europie. W czwartek brytyjski indeks FTSE 100 znów pobił rekord. Przez ostatnie trzy miesiące zyskał on 17 proc., a przez rok 53 proc. Wbrew alarmistycznym prognozom brytyjska gospodarka nie wpadła w recesję, a giełda nie doznała krachu po tym, jak w czerwcu Brytyjczycy opowiedzieli się w referendum za wyjściem z UE. Słaby funt okazał się zaś być czynnikiem wspierającym kursy akcji brytyjskich spółek.

Niemiecki indeks DAX dzieli już tylko mniej niż 3 proc. od historycznego rekordu z 2015 r. Przez ostatnie trzy miesiące zyskał on 15 proc., a przez rok 24 proc. Niemieckiej giełdzie wyraźnie sprzyja dobra sytuacja gospodarcza kraju. Część ekspertów wskazuje, że indeks DAX i ogólnie niemiecki rynek finansowy powinny wykazać w tym roku odporność na polityczne wstrząsy, takie jak wybory w Niemczech i we Francji. Analitycy JPMorgan Chase wskazują zaś, że giełda we Frankfurcie może stać się bezpieczną przystanią dla inwestorów, jeśli Marine Le Pen wygra francuskie wybory prezydenckie. Za takim scenariuszem przemawiają m.in. historyczne analogie. „Niemieckie akcje zyskiwały o wiele mocniej niż akcje z innych państw regionu w czasie nasilenia europejskiego kryzysu zadłużeniowego w 2011 r., w czasie gdy euro się załamało, a rentowności obligacji państw z peryferii Eurolandu mocno wzrosły" – piszą eksperci JPMorgan Chase. Ich zdaniem na korzyść niemieckich akcji powinna zadziałać również przyspieszająca inflacja. W styczniu wzrosła w Niemczech do 1,9 proc., czyli znalazła się w pobliżu celu wyznaczonego przez Europejski Bank Centralny. Powracająca inflacja skłania inwestorów, by szukali na rynku akcji stopy zwrotu lepszej, niż mogą im zapewnić np. obligacje. „Niemcy są już beneficjentem globalnego handlu reflacyjnego, co ma naszym zdaniem solidne podstawy" – wskazują analitycy JPMorgan. Czynnikiem sprzyjającym niemieckim akcjom jest w pewnym stopniu słabnące euro, gdyż wiele spółek z indeksu DAX to firmy eksportujące poza strefę euro.

Francuski indeks CAC 40 radził sobie przez ostatnie 12 miesięcy nieco słabiej od niemieckiego DAX-a. Zyskał w tym czasie 12 proc., a przez ostatnie trzy miesiące wzrósł o prawie 10 proc. Jak na razie jednak inwestorzy nie sprawiają wrażenia, by szczególnie ich niepokoiły zbliżające się wybory prezydenckie. Niepokój ten widać mocniej na rynku obligacji, gdzie rośnie różnica między rentownością niemieckich i francuskich dziesięciolatek. Niemieckie obligacje znów zaczynają być traktowane jako bezpieczna przystań.

Choć czwartkowa sesja na giełdzie nowojorskiej zaczęła się od niewielkich spadków, to nie powinno to zakłócić obrazu euforii panującej na rynku akcji za oceanem. Indeks Dow Jones Industrial dopiero co pobił historyczny rekord i przekroczył poziom 21 tys. pkt. Przebycie dystansu od 19 tys. pkt do 21 tys. pkt zajęło mu zaledwie 66 sesji. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mu się skoczyć o tyle punktów w tak krótkim czasie. Dotychczasowy rekord przebycia 2 tys. pkt wynosił 186 sesji i został pobity w lipcu 2007 r., gdy Dow Jones sięgnął 14 tys. pkt. Było to wtedy, gdy rosła przedkryzysowa bańka. Przebycie dystansu między 19 tys. pkt a 20 tys. pkt zajęło temu indeksowi 42 sesje, gdy droga do 21 tys. pkt zajęła mu tylko 24 sesje. Pobity więc został rekord z 1999 r., gdy Dow Jones wzrósł z poziomu 10 tys. pkt do 11 tys. pkt.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Giełda
WIG20 próbuje powalczyć o 2500 pkt
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Giełda
NYSE będzie działać 24/7? To byłaby prawdziwa rewolucja
Giełda
WIG20 znów nie może sforsować poziomu 2500 pkt
Giełda
Łowy na dywidendy czas rozpocząć
Giełda
WIG20 w efektownym stylu powraca powyżej 2500 pkt