86-letni dziś Kazimierz Karabasz to jedna z najważniejszych postaci słynnej polskiej szkoły dokumentu, jej współtwórca.
– Jest dla mnie nauczycielem, przewodnikiem. Kimś, kto określa sferę etyczną zawodu – mówi Andrzej Sapija, autor „Intensywności patrzenia". – Dziś widać łatwość w przekraczaniu granic, zarówno w sferze pokazywania, jak i reżyserskiej manipulacji. A Karabasz zawsze trzyma się podstawowych zasad, co jest mi bliskie. Biorąc pod uwagę różnicę wieku między nami i powściągliwość jego charakteru, mogę powiedzieć, że jakoś się do siebie zbliżyliśmy. Spotykamy się prywatnie i rozmawiamy nie tylko o filmach, ale i o książkach, które czytamy, o wydarzeniach, które się dzieją. Nasze relacje bliższe są niż tylko układ profesor–student, lub koledzy z pracy, bo w szkole filmowej obaj prowadziliśmy zajęcia ze studentami.
„Intensywność patrzenia" jest najbardziej lirycznym portretem spośród wielu zrealizowanych przez Sapiję. Klamrą spinającą całość, jest wizyta bohatera filmu w domu autora. Karabasz niemal nic w czasie jej trwania nie mówi, poza dwiema, czy trzema wypowiedziami, które słyszymy zza kadru. Ale jego milczenie jest wymowne. „Wszystko zależy od intensywności patrzenia" – mówi w filmie.
Zmiana pomysłu
Oglądamy natomiast jego notatki, kawałki życiorysu, fragmenty filmów, także „Roku Franka W." (1967) – pierwszego polskiego dokumentu mającego indywidualnego bohatera, którym był odnajdujący się z mozołem w miejskiej rzeczywistości 20-letni uczestnik OHP.
– Historia mojego dokumentu rozpoczęła się cztery lata temu – opowiada Andrzej Sapija. – Pomysł był taki, że Kazimierz Karabasz ze swoją żoną Lidią Zonn, montażystką także jego filmów, będzie siedział w montażowni, przeglądał dokumenty, komentując je oraz wspominając. I kiedy już niemal wszystko uzgodniliśmy, on poważnie zachorował i takie rozmowy stały się niemożliwe. Przyjechał potem do mnie pewnego dnia i wręczył teczki z notatkami, scenariusze, scenopisy, wywiady. Postanowiłem użyć podręcznika Karabasza: „Jak zrobić film o bohaterze indywidualnym" i wedle tych wskazań podążają kolejne rozdziały mojego filmu zapowiadane wyimkami z podręcznika.