Najpierw była Złota Palma, potem nominacje do Oscara i Złotego Globu. „Złodziejaszki” to opowieść o trzypokoleniowej rodzinie. Specyficznej, bo nikogo nie łączą w niej więzy krwi. Babcia i „małżonkowie” żyją razem na tokijskim przedmieściu, walczą o każdy dzień. Wychowują bezprawnie przygarnięte, niechciane dzieci. Ale przecież stwarzają im dom, dają poczucie bezpieczeństwa i pewność, że są kochane. Choć tak naprawdę wszyscy oni są drobnymi przestępcami. Złodziejaszkami. Rzadko zdarza im się uczciwie parę groszy zarobić. Na ogół do zagraconej klitki każdy przynosi to, co uda mu się „zorganizować”. „Ojciec” z małym „synem” wyspecjalizowali się w okradaniu okolicznych sklepów. Są społecznymi wyrzutkami? Tak. Ale mają swój system wartości. gdy widzą kilkuletnią dziewczynkę błąkającą się po ulicy - głodną, pobitą i przestraszoną – też przygarniają ją do siebie. Dają jej ciepło i miłość, której nie dostała od biologicznej matki, bardziej zainteresowanej swoimi sprawami niż córką.