Mawiał, że pasja do kina jest jak miłość, która czasem przynosi uniesienia, a czasem rozczarowania. Jak wielka namiętność, z którą nie da się walczyć.
Artur Brauner uchodził za jednego z najbardziej efektywnych producentów filmowych Europy. W jego założonej 70 lat temu firmie CCC (Central Cinema Company), powstało ponad 300 tytułów. Brauner odbierał w Los Angeles Oscary i Złote Globy, współpracował ze znakomitymi reżyserami. Był czas, gdy jego nazwisko wymieniano jednym tchem z nazwiskami Francuza Marina Karmitza czy Anglika Jeremy’ego Thomasa. Ale był najstarszy z nich. I był polskim Żydem: niósł w sobie bagaż doświadczeń i wspomnień, jakich oni nie mieli.
Niektórzy uważali, że Brauner był postacią tajemniczą, że w zależności od okoliczności miał na użytek prasy kilka życiorysów. Ale pewne fakty są bezsporne. Przyszedł na świat 1 sierpnia 1918 roku w Łodzi. Jego ojciec Moshe Brauner miał hurtownię drewna. Był człowiekiem zamożnym, zapewnił swojemu pierworodnemu synowi Abrahamowi (tak naprawdę miał na imię Artur Brauner) i jego rodzeństwu - Wolfowi, Feli, Dawidowi i Idzie - dobre, spokojne dzieciństwo. Dzieci były wychowywane w zgodzie z żydowską tradycją, ale nie ortodoksyjnie.
Kino? Brauner opowiadał o chłopcu, który przesiadywał w łódzkiej „Lunie” czy w „Splendidzie”, a nad łóżkiem wieszał zdjęcia aktorów. Ale zaraz potem jest biała plama. Czas, o którym nigdy nie chce mówić. Nie on jeden. Z Januszem Morgensternem można było rozmawiać o wszystkim, tylko nie o tamtych latach, Roman Polański odmówił Spielbergowi nakręcenia „Listy Schindlera”, a kiedy zdecydował się wyreżyserować „Pianistę” postawił warunek, że zdjęcia będą się odbywały w Krakowie, bo warszawskie getto za bardzo mu przypominało łódzkie. Artur Brauner też milczał. Więc można się tylko domyślać: strach, nędza, śmierć, o którą trzeba się było codziennie ocierać, gwiazda Dawida na rękawie. I pewnie majątek rodzinny oddany za życie, bo Braunerom udało się ze stworzonego na Bałutach łódzkiego getta uciec. Wszystkim. Pojechali nie na Zachód, lecz do Rosji. Przeżyli.
Po wojnie nie wrócili do Łodzi. Rodzice z trójką dzieci wyjechali do Izraela. Artur z bratem Wolfem postanowili zacząć nowe życie w Ameryce. Po drodze jednak był Berlin. Tam na jakiś czas osiedli, czekając na wizę do Stanów. A że nigdy nie zapomnieli o swoich filmowych pasjach, w 1946 roku założyli firmę CCC - Film - Kunst. I zostali w Europie.