"Mali bohaterowie": Gdy umiera dziecko

Pisarka i autorka dokumentu „Mali bohaterowie” Anne-Dauphine Julliand mówi Barbarze Hollender o śmierci dzieci, o życiu i wszystkim, co w nim najważniejsze.

Aktualizacja: 12.12.2018 17:29 Publikacja: 12.12.2018 16:43

Camille, jeden z bohaterów filmu Anne-Dauphine Julliand. Od piątku w kinach

Camille, jeden z bohaterów filmu Anne-Dauphine Julliand. Od piątku w kinach

Foto: VIVARTO

"Rzeczpospolita": Nie wiem, czy jest bardziej bolesny temat niż choroba, cierpienie i odchodzenie dzieci.

Anne-Dauphine Julliand: To prawda. Kręcąc „Małych bohaterów”, czułam się jak akrobatka próbująca znaleźć równowagę na cienkiej linie. Chciałam opowiedzieć o dzieciach walczących o każdy dzień życia, o ich odwadze, harcie, niezwykłej mądrości. A jednocześnie nie mogłam posunąć się zbyt daleko. Uważałam, żeby nikogo nie zranić. Nie wzbudzić podejrzenia, że żeruję na czyimś nieszczęściu. Tak naprawdę czułam, że mam prawo zrobić ten film także dlatego, że dotykałam również własnej tragedii.

W Polsce ukazały się książki „Ślady małych stóp” i „Wyjątkowy dzień”, w których opisała pani historię choroby własnej córki.

Urodziłam czworo dzieci. Dwie córki były śmiertelnie chore. Thais, umarła dziesięć lat temu, mając trzy lata i dziewięć miesięcy. Zaczęło się niewinnie. Na plaży zobaczyłam, że lekko powłóczy nóżką. Diagnoza była wyrokiem. Miała nieuleczalną skazę genetyczną – leukodystrofię metachromatyczną. Drugą córkę, Azylis, pochowałam niespełna dwa lata temu. Była z nami 10 lat. Z traumy po odchodzeniu dziecka człowiek nigdy się nie wyleczy. Nie ma dnia, w którym bym o tym nie myślała, w którym bym nie płakała. Ale jednocześnie taki czas uczy człowieka, co jest naprawdę ważne.

Pisząc książki, szukała pani ukojenia?

Pewnie podświadomie tak. Ale one były potrzebne nie tylko mnie. Zostały przetłumaczone na 20 języków, wyszły również w Polsce. „Ślady małych stóp” powstały niedługo po śmierci Thais. W „Wyjątkowym dniu” chciałam uczcić chwilę, w którym Thais skończyłaby osiem lat. Przeżywaliśmy ją razem z moim starszym synem Gaspardem, z małym Arthurem, który urodził się już po śmierci siostry, więc nigdy jej nie poznał, i z Azylis, która wtedy jeszcze walczyła o każdy dzień. W tych książkach mierzyłam się z własnym życiem. Ale chciałam też opowiedzieć o doświadczeniach innych ludzi. Dlatego właśnie zrobiłam „Małych bohaterów”.

Jak znalazła pani dzieci, które wystąpiły w filmie?

Oczywiście nie robiłam żadnego „castingu”, to byłoby nieetyczne i okrutne. Kontaktowałam się ze szpitalami, ze stowarzyszeniami rodziców chorych dzieci, z pielęgniarkami. Dzięki nim znalazłam pięcioro bohaterów dokumentu, w wieku od pięciu do dziewięciu lat. Dzieci pochodzące z różnych regionów, z różnych środowisk. Odzywałam się do ich rodzin, gdy wyraziły zgodę na udział w filmie. Potem towarzyszyłam im z kamerą, bardziej jak przyjaciel niż jak filmowiec.

Pani „mali bohaterowie” mają mnóstwo dziecięcych marzeń, ale jednocześnie są bardzo dorośli.

Jestem przekonana, że rodzimy się mądrzy i szybko zyskujemy świadomość, czym jest życie. Ale chore dzieci muszą wcześniej stawić czoła najtrudniejszym doświadczeniom: cierpieniu, bólowi, ograniczeniom. Muszą wcześnie, za wcześnie zrozumieć, czym jest odchodzenie. Zdać sobie sprawę, że wszystko ma swój koniec. A jednocześnie potrafią o swoich przeżyciach mówić. Nie znają jeszcze tematów tabu. Niczego nie chcą „ugrać”, załatwić. Mają w sobie czystość. I jeszcze coś absolutnie zaskakującego: one na ogół nie użalają się nad własnym losem. Mówią o smutku, ale nie dają sobie wydrzeć ani chwili z życia, które im jeszcze zostało. I częściej niż o własnym myślą o bólu rodziców. Czasem zachowują się tak, jakby chciały ich przygotować na swoją śmierć.

Te dzieci rzeczywiście próbują jak najbardziej intensywnie przeżyć każdą chwilę, jaka jest im dana.

To są rzeczywiście dzieci. One się czasem boją śmierci, tak jak boją się pająka. Ale zawsze mnie dziwiło, że mówią o śmierci bardzo zwyczajnie. Jakby zdawały sobie sprawę, że ona przyjdzie do każdego. A póki żyją, chcą się czuć kochane, potrzebne. We Francji „Małych bohaterów” obejrzało w kinach prawie 250 tysięcy osób. To imponujący wynik dla dokumentu. I myślę, że nie chodziło o sensację, tylko o wzruszającą lekcję życia, jaką dają te wspaniałe dzieci.

Pani samej książki i film przyniosły ukojenie?

Miałam nadzieję, że premiera „Małych bohaterów” stanie się dla mnie czasem pogodzenia. Tymczasem zbiegła się z kolejną tragedią. Właśnie wtedy, zaledwie kilka dni po wejściu filmu na ekrany, umarła moja druga córka Azylis. Straszny cios. Cierpienie nie do opisania. Nagle słowa, które usłyszałam od dzieci, którym towarzyszyłam z kamerą, stały się dla mnie osobiście jeszcze ważniejsze. Wierzę, że miłość jest silniejsza niż śmierć, zostanie z nami.

Chwile szczęścia wyrwane życiu

To właśnie jest ta najważniejsza lekcja?

Tak. I jeszcze to, że życie jest tylko tu i teraz. Wczoraj minęło, jutra może nie być. Jest dzisiaj. I dzisiaj trzeba próbować być szczęśliwym. Dzisiaj trzeba być smutnym. W każdej danej nam chwili kochać i cieszyć się najdrobniejszymi, zwyczajnymi rzeczami. Trzeba żyć dzisiaj. Pełnią życia.

Anne-Dauphine Julliand

Nie każdemu się to udaje. Bywa, że nie dajemy sobie z osobistymi tragediami rady.

Człowiek jest kapitanem własnego życia. Nie może uniknąć sztormów, które nadchodzą czasem zupełnie niespodziewanie, ale jakoś musi swoją łajbę przez te sztormy przeprowadzić.

"Rzeczpospolita": Nie wiem, czy jest bardziej bolesny temat niż choroba, cierpienie i odchodzenie dzieci.

Anne-Dauphine Julliand: To prawda. Kręcąc „Małych bohaterów”, czułam się jak akrobatka próbująca znaleźć równowagę na cienkiej linie. Chciałam opowiedzieć o dzieciach walczących o każdy dzień życia, o ich odwadze, harcie, niezwykłej mądrości. A jednocześnie nie mogłam posunąć się zbyt daleko. Uważałam, żeby nikogo nie zranić. Nie wzbudzić podejrzenia, że żeruję na czyimś nieszczęściu. Tak naprawdę czułam, że mam prawo zrobić ten film także dlatego, że dotykałam również własnej tragedii.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
„Back To Black” wybiela mrok życia Amy Winehouse
Film
Rosja prześladuje jak za Stalina, a Moskwa płonie w „Mistrzu i Małgorzacie”
Film
17. Mastercard OFF CAMERA: Nominacje – Najlepsza Aktorka, Aktor i Mastercard Rising Star
Film
Zbrojmistrzyni w filmie "Rust" skazana na 18 miesięcy więzienia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Film
„Perfect Days” i "Anselm" w kinach. Wim Wenders uczy nas spokoju