Prezydent Francji doszedł do wniosku, że cały dotychczasowy system bezpieczeństwa Ameryki i Europy nic nie jest wart, że Francuzi muszą postawić wyłącznie na siebie samych, i postanowił to ogłosić całemu światu – wynika z wywiadu, którego Emmanuel Macron udzielił „The Economist". Ogłosił w nim „śmierć mózgową NATO". Jeżeli chciał wstrząsnąć rządami państw europejskich, to mu się to udało. Zamieszanie po jego wywiadzie jest ogromne. Wątpię natomiast, by sprawił, że dzięki temu wzrosło w Europie zaufanie do polityki Paryża. Jest dokładnie odwrotnie.

Chyba najbardziej zaniepokojeni są Niemcy – mistrzowie efektywnej hipokryzji w polityce europejskiej. Zamanifestowana przez Macrona bezpośredniość, odwaga, z jaką zdziera on zasłonę hipokryzji skrywającą kryzys zachodniego, liberalnego, transatlantyckiego porządku, jest Berlinowi bardzo nie w smak. Nawet jeśli otwiera szansę rewizji obecnej polityki UE wobec Rosji w kierunku większej otwartości lub pozwala rozpocząć dyskusję, jak obronić państwa Europy przed całkowitym uzależnieniem od amerykańskich technologii. Nikt w Berlinie nie uwierzy jednak w mocarstwowe zapewnienia Macrona, że Europa może obronić się sama dzięki francuskiemu parasolowi bezpieczeństwa, który ma zastąpić amerykański, oraz współpracy obronnej w UE. Trump jest dla Niemców koszmarem, ale Ameryka jest im niezbędna.

A my? Niechęć Macrona do Polski jest ewidentna. Bliski jest ustanowienia nowych standardów w relacjach polsko-francuskich i przejścia do historii jako pierwszy francuski prezydent, który nigdy nie był w Polsce. Jednak wiele z tego, co mówi o końcu końca historii, o powrocie Realpolitik, o koniecznym wzmocnieniu roli państwa, o tym, że suwerenności nie dają międzynarodowe korporacje, ale silny rząd, trafia w Polsce w czułą strunę. Polacy doskonale rozumieją, że w polityce międzynarodowej liczy się argument politycznej i militarnej siły. Ponieważ jednak nie żywią na swój temat imperialnych złudzeń, lepiej rozumieją, jakie znaczenie w ich geopolitycznym położeniu ma amerykańska obecność w Europie. I chyba coraz lepiej dostrzegają też wagę efektywnej hipokryzji w polityce, która uczy nie mówić europejskim partnerom wprost wszystkiego, co się myśli.

Autor jest profesorem Collegium Civitas