Robert Gwiazdowski: Głupota lub sabotaż

Pod przykrywką kolejnej tarczy antykryzysowej rząd stara się przeszkodzić firmom działać w warunkach rynkowych i ogranicza napływ kapitału zagranicznego.

Publikacja: 03.06.2020 21:00

Robert Gwiazdowski: Głupota lub sabotaż

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rząd ochoczo wydaje pieniądze na walkę ze skutkami pandemii. Zadłuża się w tym celu na potęgę i nawet chce skorzystać z funduszy pomocowych Unii Europejskiej, którą jeszcze niedawno prezydent nazwał „wyimaginowaną Wspólnotą", a jej flagę prominentni przedstawiciele rządu chowali podczas publicznych wystąpień. Rząd zmienił zdanie, bo lubi pieniądze podatników – nie tylko własnych. A będzie ich w przyszłości potrzebował na spłatę zaciąganych właśnie długów. Zajmuje się też kreacją pieniądza za pomocą operacji pomiędzy Ministerstwem Finansów, NBP, PFR i BGK.

Dostrzegając potrzeby pieniężne gospodarki, rząd postanowił jednak podzielić te pieniądze na lepsze i gorsze. Pod przykrywką kolejnej tarczy antykryzysowej stara się przeszkodzić firmom działać w warunkach rynkowych i ogranicza napływ kapitału zagranicznego. Do Sejmu skierował projekt ustawy o kredytach dla firm dotkniętych epidemią, zmieniający też inne ustawy, między innymi tę o kontroli niektórych inwestycji, i wprowadzić na dwa lata lockdown. Jak zabronił ludziom chodzenia do lasu, tak teraz wpadł na pomysł, żeby zabronić kupowania przez dwa lata udziałów polskich firm. I tak się zastanawiam: głupota czy kolejny sabotaż?

Po pierwsze, oznacza to zakaz pozyskiwania przez nie kapitału na rozwój, który podobno jest tak ważny dla naszej gospodarki. Pieniędzy z PFR i UE z pewnością nie wystarczy. Tych, które mogą teraz u nas zostać zainwestowane, możemy potrzebować jeszcze bardziej niż przez poprzednie 30 lat. Po drugie, zakaz kupowania udziałów oznacza też de facto zakaz ich sprzedawania. Bo jak nie można kupować, to i sprzedać nie ma komu, chyba że polskiemu rządowi i powiązanym z nim firmom. Czyżby o to chodziło?

Owszem, sytuacja jest nadzwyczajna. Owszem, istnieją obawy, czy firmy z krajów dysponujących nadmiarem gotówki – jak choćby z Chin – nie wykorzystają okazji do ekspansji. Owszem, we Włoszech i we Francji podobne przepisy też zostały wprowadzone. Ale jedynie do końca tego roku. Robienie tego dłużej to głupota. Chyba że jednak sabotaż. A może znowu wiemy lepiej i Francuzów nie tylko nauczyliśmy używać noża i widelca, ale także jak mają się chronić i jednocześnie rozwijać.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

Rząd ochoczo wydaje pieniądze na walkę ze skutkami pandemii. Zadłuża się w tym celu na potęgę i nawet chce skorzystać z funduszy pomocowych Unii Europejskiej, którą jeszcze niedawno prezydent nazwał „wyimaginowaną Wspólnotą", a jej flagę prominentni przedstawiciele rządu chowali podczas publicznych wystąpień. Rząd zmienił zdanie, bo lubi pieniądze podatników – nie tylko własnych. A będzie ich w przyszłości potrzebował na spłatę zaciąganych właśnie długów. Zajmuje się też kreacją pieniądza za pomocą operacji pomiędzy Ministerstwem Finansów, NBP, PFR i BGK.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację