Znakomitym tego przykładem jest internet. To tam przenieśli się ludzie uwięzieni w domach. Tam zaczęli robić masowo zakupy. Nie tylko produktów specjalistycznych, ale także tych pierwszej potrzeby. Chętnych do skorzystania z dobrodziejstw e-handlu było tylu, że w pierwszym okresie kwarantanny terminy dostaw z e-marketów zamiast w godzinach, liczyły się... w tygodniach! Internet stał się największym beneficjentem pandemii. Nowy standard np. to medyczne telekonsultacje zamiast tradycyjnych wizyt u lekarza. Do sieci przeniosła się też praca. Spowodowało to taki ruch na łączach, że aby je odciążyć szereg serwisów proszono o pogorszenie jakości transmisji.

Skala migracji do wirtualnej rzeczywistości była ogromna. Czy już minęła? Absolutnie nie. I nie minie w przyszłości. Świat po pandemii będzie inny. Rozrośnięty e-handel już z nami zostanie. Internetowe „wejście smoka" pokazało jednak, że równie szybko trzeba dostosować do niego prawo. Weźmy np. alkohol. Pewne jest, że przez internet nikt nie będzie kupować trunków wątpliwej jakości lub tzw. małpek. I dobrze! Te ostatnie bowiem zdaniem specjalistów są zagrożeniem dla przyzwoitego spożycia alkoholu w Polsce. Problemem jest jednak to, jak te zakupy w ogóle przeprowadzać. Jak np. weryfikować wiek odbierającego dostawę? Na kim ma ciążyć odpowiedzialność, by butelka nie trafiła w ręce nieletnich? Dziś brakuje na to odpowiedzi. Niech więc producenci piw i mocniejszych alkoholi się dogadają. Przygotują dobre pomysły. I razem z rządową administracją przeprowadzą odpowiednie, nowoczesne zmiany ustawy o wychowaniu w trzeźwości.

Jak np. zrealizować receptę, nie wychodząc z domu? Czy potrzebne jest angażowanie uczynnego sąsiada? Niekoniecznie. Mamy od niedawna e-recepty! Stąd tylko krok do dostawy kurierem. Jeśli będzie on przeszkolony i przygotowany zgodnie z przepisami sanitarnymi – to zyskamy wszyscy. Chory nie będzie angażować członków rodziny lub sąsiadów ani narażać innych klientów apteki. Branża farmaceutyczna z pewnością ma gotowe koncepcje takich przepisów. A jak nie ma, to opracuje. Na co dzień zajmuje się przecież bardziej skomplikowanymi zadaniami.

Z ankiety Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej, które współtworzą Pracodawcy RP, wynika, że niemal 41 proc. pytanych chce rozwijać lub już rozwija sprzedaż online. Rozwojowi e-handlu należy więc pomagać. Poprawi on z pewnością kondycję naszej gospodarki, przed którą „kłopoty recesji". Internet będzie potrzebować pracowników w magazynach, sortowniach, w dostawie. To będą nowe miejsca pracy. Zastąpią one stare, zlikwidowane przez pandemię. Tu też trzeba zmian, przyspieszenia i ułatwienia procesów wydawania pozwoleń na budowę niezbędnej infrastruktury. Jeśli ktoś więc mówi, że dziś są pilniejsze sprawy niż mądre regulowanie internetu odpowiadam: Nie! Nie ma! Ze względów ekonomicznych, społecznych oraz zdrowotnych. Budując „postpandemiczną" gospodarkę, osadźmy ją od razu na nowych, perspektywicznych fundamentach. To bardzo ważne! Choćby dlatego, że na codzienne zakupy zaczęliśmy chodzić nie z siatką, ale z laptopem w sieci.