Ot, choćby kolejna odsłona cywilizacyjnej wojny między postępowcami i konserwatystami o warszawską kartę LGBT, a zwłaszcza obecność tematyki mniejszości seksualnych w szkołach czy przedszkolach. Wiadomo, co kto powie, kto na to jak odpowie, kto kogo obrazi i kto obrażony się poczuje. System wygląda na szczelny, eskalacja konfliktu przebiega korzystnie dla obu stron, tymczasem pojawia się element nieprzewidywalny.

W tym przypadku była nim wypowiedź Zofii Klepackiej, która bardzo ostro wystąpiła przeciwko propozycjom warszawskiego ratusza, pytając (całkiem słusznie), dlaczego organizowany jest hostel dla osób LGBT, a nikt nie pomyśli o ludziach wyrzucanych na bruk przez złodziei kamienic. Oczywiście olimpijskiej medalistce w windsurfingu też można dorobić gębę pisówki i homofobki. Ale już prezesowi PZPN Zbigniewowi Bońkowi niekoniecznie. Facet jest legendą, nic już nie musi, polityką się nie zajmuje, a jak się kiedyś zajmował, to wstąpił do komitetu poparcia Unii Wolności. Tymczasem wielki piłkarz napisał w mediach społecznościowych niemal dokładnie to samo co Klepacka (może tylko z nieco większym dystansem). „Zamiast walić w dzieci LGBT, proponuję promocje w PSRP (Park, Sport, Rywalizacja, Przyjaźń)" – napisał Boniek na swoim Twitterze.

Dlaczego właśnie sportowcy wprowadzili do rytualnej nawalanki element zdroworozsądkowy? Bo oni wiedzą, o czym mówią. I Klepacka, i Boniek domagają się, by wreszcie ktoś pomyślał o sporcie dzieci i młodzieży. A akurat w Warszawie są w tej dziedzinie wieloletnie zaniedbania, co wie każdy mieszkaniec stolicy. Sport kształtuje charakter, uczy i współpracy, i współzawodnictwa, i zazwyczaj gwarantuje dobre zdrowie oraz kondycję. Który z rodziców nie chciałby tego dla swoich dzieci? No, chyba że ktoś jednak woli faszerować dziecko ideologią; komuś takiemu można tylko współczuć. Podobnie jak jego potomstwu.

Autor jest zastępcą dyrektora Programu III Polskiego Radia