Boris Johnson wkraczał właśnie w świetle kamer, po raz pierwszy jako premier Wielkiej Brytanii, do swojego nowego biura, kiedy zdanie to padło z ust Dominica Cummingsa, jego specjalnego doradcy. Był on w środku już od jakiegoś czasu, prowadził spotkanie, podczas którego wymachiwał długopisem z taką pasją, że pozostali jego uczestnicy drżeli, czy przypadkiem nie przedziurawi zaraz któregoś z wiszących dookoła zabytkowych obrazów.

Kierownik misji zarządził właśnie wyrzucenie z pokładu zbędnego balastu. Sajid Javid, dotychczasowy minister finansów i osoba numer dwa (przynajmniej oficjalnie) w brytyjskim rządzie, miał się nie zgodzić na wymianę zespołu swoich doradców na tych, których zażądał Cummings. Chciał zerwać jedną z nitek, którymi główny doradca premiera oplata brytyjskie państwo, więc od kilku dni nie jest już ministrem finansów.

Dominic Cummings to najbardziej kolorowa ze wszystkich szarych eminencji nowoczesnej polityki. Nie tylko dlatego, że chodzi do pracy w gumowcach, wyciągniętej koszuli i z plastikową reklamówką albo że nakręcono o nim film, w którym wcielił się w niego Benedict Cumberbatch.

Jeszcze dekadę temu przyjmowano „celebrytyzację" polityków ze zrozumieniem. Bo i po co mieliby być kimś więcej niż wodzirejami społecznych nastrojów, skoro nasz los rozstrzygały sieciowe struktury i nudni, ale przez to bezpieczni, urzędnicy, postpolityka, której heroldem stała się Unia Europejska. Unia, z której – najpierw jako szef kampanii przedreferendalnej, a później główny doradca premiera – Wielką Brytanię wyprowadził Dominic Cummings. Najbliższy współpracownik jednego z najbardziej komiksowych współczesnych polityków. Podział ról, który uzgodnili, wydaje się prosty: ty, Borysie, rób hałas, a ja będę robił politykę. Bo ta ostatnia już definitywnie wymknęła się sieciowym zależnościom, urzędnikom i biurokratom, ale zajęci zabawianiem ludu politycy nie mają na nią czasu.

Może i oni będą wciąż w świetle kamer wykonywać te wszystkie małe dla człowieka, ale wielkie dla historii kroki. Tyl- ko że kierownicy ich misji będą zupełnie gdzie indziej.