Nienawistnicy – głównie w mediach społecznościowych, acz nie tylko – deklarowali wręcz nienawiść do nienawiści. Nawet w dniu pogrzebu Pawła Adamowicza mówiło się głównie o walce z nienawiścią (wyjątkiem żona, dzieci i bliscy współpracownicy prezydenta Gdańska). Problem w tym, że zawsze była to nienawiść dostrzegana u „innych". Pośrednio, a czasem i bezpośrednio, politycy wszelkich opcji, media wszelkich opcji i wszelkich opcji celebryci stwierdzali przy tym: „nas to nie dotyczy – to oni".
A więc wszystko pozostanie po staremu. Jedyną bowiem skuteczną formą walki z nienawiścią jest walka z nienawiścią w samym sobie – samokrytyczne pogłębienie i poszerzenie swojej empatii, refleksja nad tym, czy moje słowa oraz czyny nie zawierają w sobie nawet niewielkiego elementu agresji, pogardy czy choćby lekceważenia. Czy nie obrażają innych ludzi, czy nie prowokują agresywnych reakcji. Prawo winno być konsekwentnie i skutecznie egzekwowane, ale nie rozwiąże problemu nienawiści. A każda walka z agresją i nienawiścią u innych tylko je wzmaga.
„Solidarność musi iść przed walką" – słyszeliśmy przed laty – „Dopowiem: solidarność również wyzwala walkę. Ale nie jest to nigdy walka przeciw drugiemu. Walka, która traktuje człowieka jako wroga i nieprzyjaciela – i dąży do jego zniszczenia. Jest to walka o człowieka, o jego prawa, o jego prawdziwy postęp: walka o dojrzalszy kształt życia ludzkiego."
Te słowa brzmią w dzisiejszej Polsce, jakby wygłoszono je na innej planecie. Podobnie jak powtarzany przez ks. Jerzego Popiełuszkę postulat z Listu do Rzymian: „zło dobrem zwyciężaj".
Wiem, że wielu jest w Polsce ludzi starych i młodych, mężczyzn i kobiet, zwolenników obozu rządzącego i jego przeciwników, wierzących i niewierzących, zatroskanych obecną sytuacją, poważnie przejętych i przygnębionych tym, że w Polsce nakręca się spirala zła. Śmierć Pawła Adamowicza głęboko nimi wstrząsnęła. To z nimi dzielę się czterema zasadami, które powinniśmy – nie zważając na koniunktury i konsekwencje – wprowadzać w życie: