Artur Ilgner: Koniec dominacji

Ogólnie: militarnej, technologicznej, religijnej, gospodarczej. Potęga gospodarcza i technologiczna Ameryki nie dominuje już w świecie. Chiny, Japonia z najnowocześniejszym przemysłem i technologiami to mocna konkurencja. Także Rosja. Do tej pory "drugie mocarstwo". Choć nadal z militarną maczugą, lecz u bram Troi stoi potężna, chińska armia, agresywna Korea Północna, Indie, od lat też z atomem - w razie czego..

Publikacja: 26.06.2020 14:41

Artur Ilgner: Koniec dominacji

Foto: Adobe stock

Pewien profesor fizyki zwykł powtarzać: "stary Chronos straszy nas entropią". Czyli rozproszenia wszystkiego we wszystkim, stanu nieuporządkowania, o czym nie chcą nawet słyszeć nasze żony. Innymi słowy: prawa fizyki zaprzeczają jakiejkolwiek trwałości czy dominacji, która jest jedynie "chwilową przerwą" w czasie. Tak było, jest i będzie: wszystko ma swój kres (banalne jest przywołanie tutaj nazwiska filozofa) - wszystko przemija.

Zapomniano o sumeryjskiej kulturze, upadł Egipt - w piramidach zasnęli faraonowie. Przeminęli wojowniczy Spartanie, Grecy, w perzynę rozsypały się zdobycze pogromcy nie tylko Persów, Aleksandra Macedońskiego. Upadło potężne Cesarstwo Rzymskie, Imperium Osmańskie, słońce nie świeci już całą dobę nad innym, równie potężnym niegdyś imperium - brytyjskim. Słowo "dominacja" ma dla nas dzisiaj pejoratywne znaczenie. Staje się powoli archaizmem historycznym, słownikowym. Nie płoną stosy z heretykami czy czarownicami, nie "importuje się" niewolników, i choć wciąż wiele jest nietolerancji i okrucieństwa, to zasadą cywilizowanego świata jest tolerancja dla poglądów politycznych, preferencji seksualnych, wiary i religii odmiennych od własnej, które traktuje się z szacunkiem (pomijam ekstremistów islamskich).

Skończyła się też epoka patriarchalizmu. Mężczyźni od wieków w świetle prawa i tradycji dominujący nad kobietami, przestali napinać muskuły, i dzisiaj, tylko ci o cherlawych mózgach nie szanują kobiet. Nie dostrzegają jakie wartości w nauce, biznesie, kulturze, polityce, sztuce wnoszą kobiety, i o ile uboższy byłby nasz świat, gdyby nadal pozostawały dyskryminowane. Kolor skóry człowieka jest też dzisiaj bez znaczenia, homofobia staje się powszechnie naganna. I tylko w polityce dążność do dominacji nad innymi, począwszy od własnej partii politycznej, grupami społecznymi, innymi narodami, pozostaje niezmienną dążnością i marzeniem nie tylko znanych nam z historii psychopatów i tyranów.

We współczesnej Polsce także następują przemiany mentalne, społeczne, socjologiczne, co bardzo wyraźnie widać w polityce. Kończy sie paliwo spryciarzom politycznym, którzy przy pomocy socjotechnicznych zabiegów próbowali wymodelować społeczeństwo tak, aby było przez nich w pełni kontrolowane. Dzisiaj, sytuacja zmienia się diametralnie. Dźwignia społecznej akceptacji rdzewieje, spłowiały sztandary z wyświechtanymi hasłami. Bowiem, bez względu na to, kto wygra wybory prezydenckie w 2020 roku, kończy się hegemonia PIS-u, "przewodniej siły narodu"- jeśli wolno mi porównać aktualnie sprawujących władzę do peerelowskiej PZPR i jej haseł.

A porównać mi wolno, bo dobrze pamiętam ten czas. Jak "za komuny", wyłącznie PiS w sposób autorytarny o wszystkim decyduje. Dokładnie tak samo, jak Komitet Centralny PZPR decydował o tym, co w zniewolonej Polsce wolno, a czego nie. I jak przed laty, w czasie powstania "Solidarności", na powrót budzi się w Polakach obywatelska świadomość. Wszyscy mówią, że tak dłużej być już nie może. Nawet dotychczasowi zwolennicy tej formacji. I choćby Andrzej Duda ponownie został prezydentem, choćby przy pomocy wszystkich możliwych prawnych "sztuczek" na powrót, jak pies do budy, przywiązał się niedemokratycznym łańcuchem do mieszkanka przy Krakowskim Przedmieściu, czas historii uderzył w "zygmuntowski dzwon".

I Polacy jego donośny ton usłyszeli. Jeżeli w Małopolsce, na Podhalu (rzec by można- gawrze PiS-u) wiwatuje się na cześć znienawidzonego kontrkandydata aktualnego Prezydenta, jeżeli Górale wywieszają na bramach prywatnych domów promujące Trzaskowskiego plakaty, to pomimo, że zapewne faworyt PiS-u uzyska w tym rejonie przewagę, jest to signum temporis końca dominacji tej partii w polskiej polityce. I niech wreszcie tak się stanie. Bo choć z natury przemili, sympatyczni, kokieteryjni jak francuskie pudle jej przywódcy, którzy w dodatku w swoich szeregach mają dwóch współczesnych ewangelistów - Mateusza i Łukasza (o czym pisałem w poprzednim felietonie), wyczyniali różne hece, to ich samodzielne rządzenie dobiega końca. "Krótko mówiąc" (ulubiony zwrot Pana Prezesa), który pozwolę sobie podkolorować odrobiną poetyckiej wizji: "pisowska submarine brzuchem szoruje po dnie". Nie uratuje jej nawet przekop Mierzei Wiślanej, nie podniesie zardzewiała dźwignia, wspólne zdjęcie i uścisk dłoni Trumpa.

Taką stawiam tezę. I niech tak się dzieje! W przeciwnym wypadku zawlecze nas gdzieś do Amazonii, w głąb bezkresnego buszu. Akcentując, że mam wielki szacunek dla obcych kultur, dodam: tam wybierzemy sobie największego grubasa za króla, obwiesimy go złotem, i waląc w bębenki będziemy tańczyć wokół niego.

 

Ale tak się nie stanie. Dzięki entropii, która daje nam szansę na uporządkowanie politycznych spraw i powrót do normalnego życia. Bo entropia, to nie tylko mało widoczny stan materii nieożywionej. Entropią "polityczną" nazwę tutaj stan rozproszenia umysłowego, chaosu i niewiary, że cokolwiek można zmienić. Na szczęście ten stan społecznej inercji wywołał kontrreakcję (fizyka nie lubi próżni), i stajemy się na powrót aktywni. Polacy zaczynają solidaryzować się ze sobą, jednoczyć w geometrycznej potędze. Przeciwko dominacji. Przeciwko rządom jednej partii.

Młode pokolenie to ludzie wykształceni. Czujni. Inteligentni. Wymagają rzetelnej informacji i prawdy. Bez medialnych manipulacji, "zaklinania rzeczywistości". Bez zapiekłości politycznej, ksenofobii, homofobii, i wszystkich innych "fobii". I choćby arcypasterz, który profanuje Biblię, próbując wpisać w Nią aktualnych członków rządu, choćby biznesmen-Rydzyk niczym wielki Kalif sycił swoją próżność komplementami ministrów (tylko patrzeć kiedy wytarmosi ich za brody jak car bojarów), choćby tysiąc anten ustawił na ambonie, koniec niszczenia podstaw prawdy wiary katolickiej, przemienianej w "polityczne jasełka", indoktrynacji umysłowej, hegemonii PiS-u to nieodwracalny proces.

Zatem bądźmy ufni. "Róbmy swoje" - do czego namawiał przed laty Wojciech Młynarski. 

Pewien profesor fizyki zwykł powtarzać: "stary Chronos straszy nas entropią". Czyli rozproszenia wszystkiego we wszystkim, stanu nieuporządkowania, o czym nie chcą nawet słyszeć nasze żony. Innymi słowy: prawa fizyki zaprzeczają jakiejkolwiek trwałości czy dominacji, która jest jedynie "chwilową przerwą" w czasie. Tak było, jest i będzie: wszystko ma swój kres (banalne jest przywołanie tutaj nazwiska filozofa) - wszystko przemija.

Zapomniano o sumeryjskiej kulturze, upadł Egipt - w piramidach zasnęli faraonowie. Przeminęli wojowniczy Spartanie, Grecy, w perzynę rozsypały się zdobycze pogromcy nie tylko Persów, Aleksandra Macedońskiego. Upadło potężne Cesarstwo Rzymskie, Imperium Osmańskie, słońce nie świeci już całą dobę nad innym, równie potężnym niegdyś imperium - brytyjskim. Słowo "dominacja" ma dla nas dzisiaj pejoratywne znaczenie. Staje się powoli archaizmem historycznym, słownikowym. Nie płoną stosy z heretykami czy czarownicami, nie "importuje się" niewolników, i choć wciąż wiele jest nietolerancji i okrucieństwa, to zasadą cywilizowanego świata jest tolerancja dla poglądów politycznych, preferencji seksualnych, wiary i religii odmiennych od własnej, które traktuje się z szacunkiem (pomijam ekstremistów islamskich).

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko