Problemy dotkną zwłaszcza eksporterów. Wielka Brytania to trzeci rynek dla polskich firm – według GUS, od stycznia do października 2019 r. (ostatnie dane) eksport towarów z Polski do Wielkiej Brytanii wyniósł 11,9 mld euro. Straci m.in. branża spożywcza, nastawiony na eksport przemysł meblarski, a zwłaszcza branża transportowa. Na trasach pomiędzy kontynentalną Europą a Wielką Brytanią udział ciężarówek z polską rejestracją przekracza 20 proc, a w przewozach kabotażowych na terenie Wysp Brytyjskich polskie firmy transportowe są liderem. To sprawia, że konsekwencje brexitu byłyby bardzo poważne. – Możemy stracić wiele kontraktów – stwierdza Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD).
Czytaj także: Rekord na giełdzie w Londynie po wyborach
Chodzi nie tylko o przewozy związane z wymianą handlową pomiędzy Polską a Wielką Brytanią, ale także pomiędzy Wielką Brytanią a innymi krajami UE. Przewozy do lub z Anglii realizowane przez polskie firmy transportowe to blisko milion kursów rocznie. Przy tym strata umów to zaledwie część nadchodzących kłopotów: jeśli pojawią się odprawy graniczne, znacznie wydłuży się czas transportu. A to podniesie koszty działalności.
Według Piotra Soroczyńskiego, głównego ekonomisty Krajowej Izby Gospodarczej, pojawią się duże wymogi dotyczące obrotu w handlu zagranicznym np. deklaracje celne, specjalne miejsca w których musi być dokonana odprawa, dodatkowe wymagania dotyczące uznania że dostawa i rozliczenie za towar miały miejsce. - Sprostanie owym nowym wymaganiom będzie dla przedsiębiorców tak kosztowne jak i skomplikowane - uważa Soroczyński.
Na brexicie straci polski przemysł motoryzacyjny. – Zachwianie swobodnego przepływu towarów pomiędzy Wielka Brytanią a Europą zakłóci normalne funkcjonowanie branży. Na horyzoncie widać także spowolnienie gospodarcze i oba te elementy mogą się na siebie nałożyć – mówił Mirosław Michna, partner i szef zespołu doradców dla branży motoryzacyjnej w KPMG w Polsce.