Wielka kłótnia o libijską ropę

W niemieckiej stolicy spotkali się przedstawiciele stron walczących w Libii i wszyscy ich zagraniczni sponsorzy, próbując zawrzeć pokój. Na przeszkodzie stoi jednak libijskie paliwo.

Aktualizacja: 21.01.2020 06:12 Publikacja: 19.01.2020 17:46

Wielka kłótnia o libijską ropę

Foto: AFP

– Konferencja będzie pierwszym krokiem do pokoju – zapewnił jej gospodarz, niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas w wywiadzie dla „Bilda".

– Istnieje ryzyko, że niektórzy jej uczestnicy wesprą werbalnie dyplomatyczną inicjatywę, a tymczasem będą nadal pomagali w prowadzeniu wojny, z której ciągną zyski – sceptycznie z kolei oceniła perspektywy spotkania włoska ekspert Claudia Gazzini.

Zagraniczna interwencja w libijską wojnę domową doprowadziła do tego, że 15 kilometrów na południowy wschód od stolicy kraju Trypolisu walczą ze sobą oddziały, w których prawdopodobnie w ogóle nie ma Libijczyków.

Miasto atakują wojska zbuntowanego Chalifa Haftara (panującego we wschodniej części kraju), składające się głównie z rosyjskich najemników oraz owianych złą sławą sudańskich dżandżawidów (bojówkarzy, którzy znani są z dokonywania mordów na ludności cywilnej w Darfurze). – Zabierają wszystko, co ma jakąkolwiek wartość, nawet klamki od drzwi – opisał zachowanie Sudańczyków jeden z ich przeciwników pod Trypolisem.

Blokada portów

Z kolei broniąca w tym rejonie miasta tzw. 80. brygada wojsk podległych uznawanemu przez ONZ rządowi Fajiza as-Sarradża dowodzona jest przez tureckich oficerów, a jej żołnierzami są prawdopodobnie tylko Syryjczycy. Pochodzą z oddziałów, jakie Ankara wspierała na terenie Syrii, a teraz przerzuciła do Libii.

Rząd w Trypolisie wspiera Turcja oraz – przynajmniej formalnie – ONZ i Unia Europejska. Mimo że wojna w Libii trwa od 2011 roku, dała o sobie znać na zewnątrz dopiero w piątek. Wtedy to oddziały Chalify Haftara zablokowały porty we wschodniej części kraju, poprzez które eksportowano 800 tys. baryłek ropy naftowej dziennie. ONZ wezwał do przerwania wspierania walczących stron z zagranicy, „trwałego zakończenia działań wojennych", ale też nieatakowania instalacji wydobywczych ropy naftowej oraz uznania przez wszystkich, że tylko libijski państwowy koncern NOC ma prawo handlować libijską ropą.

Blokada portów zaś była odpowiedzią Haftara na wysłanie tureckich wojsk na wsparcie rządu as-Sarradża. Próba porozumienia się obu zwalczających się stron tydzień wcześniej na konferencji w Moskwie zakończyła się widowiskową porażką gospodarza, Władimira Putina. Jego protegowany Haftar (wspierany przez rosyjskich najemników) odmówił podpisania porozumienia z as-Sarradżem i wyjechał z rosyjskiej stolicy. Chwilowy sojusznik zaś, turecki prezydent Recep Erdogan, nie zamierza rezygnować z popierania przeciwnej strony konfliktu.

Podział Morza Śródziemnego

Teraz Haftar żąda, by Ankara wspierająca as-Sarradża zerwała porozumienie, jakie podpisała z Trypolisem o wsparciu wojskowym, ale też o podziale wód we wschodniej części Morza Śródziemnego. Korzystając z zamieszania wywołanego wojnami w regionie (oprócz Libii również w Syrii), Turcja podpisała jednak kolejne porozumienie z nieuznawaną na świecie Republiką Turecką Cypru Wschodniego (którą sama utworzyła w 1974 roku) o wydobyciu gazu w jej strefie ekonomicznej. Ta decyzja Ankary również wywołała oburzenie Unii Europejskiej, ale prezydent Erdogan już zapowiedział, że do strefy wierceń podwodnych wyruszy specjalny statek eksploracyjny.

Najbardziej oburzona posunięciami Turcji – zarówno w Libii, jak i na Cyprze – okazała się Grecja. Chalifa Haftar natychmiast skorzystał z okazji i lecąc do Berlina, odwiedził Ateny, nie wiadomo jednak, czy i jakie porozumienia tam zawarł.

Gra Paryża

– Problem w tym, że zachodnie kraje nie są gotowe do wywarcia presji na państwa wspierające Haftara (...), stąd też składane ewentualnie w Berlinie obietnice niewtrącania się w wewnętrzne sprawy Libii pozostaną pustymi – uważa niemiecki ekspert Wolfram Lacher. Wśród zagranicznych sponsorów Haftara wymienia tylko Zjednoczone Emiraty Arabskiej, które wraz z Arabią Saudyjską i Egiptem współfinansują zbuntowanego wojskowego. Nikt nawet nie wspomina o wywarciu presji na Władimira Putina, którego najemnicy walczą w Libii.

Jednocześnie Putin będzie jednym z najważniejszych gości wielonarodowego szczytu, na który przyjechali – poza Libijczykami – brytyjski premier Boris Johnson, amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo oraz francuski prezydent Emmanuel Macron i włoski premier Giuseppe Conte. Ci ostatni, sojusznicy z NATO i UE, obserwują się jednak z rosnącą niechęcią, Włosi bowiem podejrzewają, że Paryż również wspiera Haftara, by pozbawić ich koncerny energetyczne dominującej pozycji w byłej włoskiej kolonii. Do Berlina przyjechali także przedstawiciele Algierii, Egiptu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Chin oraz Konga, które stoi na czele komitetu ds. Libii powołanego przez Unię Afrykańską.

– Konferencja będzie pierwszym krokiem do pokoju – zapewnił jej gospodarz, niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas w wywiadzie dla „Bilda".

– Istnieje ryzyko, że niektórzy jej uczestnicy wesprą werbalnie dyplomatyczną inicjatywę, a tymczasem będą nadal pomagali w prowadzeniu wojny, z której ciągną zyski – sceptycznie z kolei oceniła perspektywy spotkania włoska ekspert Claudia Gazzini.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?