Dr Marcin Jacoby: Kim zaskoczył niezwykłym zmysłem strategicznym

Wbrew temu, co piszą i mówią zachodnie media, to nie obydwie Koreę są od 1953 roku w stanie wojny, a Korea Północna z USA – podkreśla dr Marcin Jacoby, adiunkt w Centrum Cywilizacji Azji Wschodniej na Wydziale Nauk Humanistycznych i Społecznych SWPS.

Aktualizacja: 28.04.2018 08:44 Publikacja: 27.04.2018 19:31

Pierwszy uścisk dłoni "przez granicę" Kim Dzong Una i Mun Dze Ina trwał, jak podają agencje, ok. 20

Pierwszy uścisk dłoni "przez granicę" Kim Dzong Una i Mun Dze Ina trwał, jak podają agencje, ok. 20 sekund

Foto: AFP

Rp.pl: Czy spotkanie między prezydentem Korei Południowej Moon Jae-inem a przywódcą Północy Kim Kim Jong-unem to rzeczywiście przełom?

Marcin Jacoby: Wszystko to, co dzieje się w relacjach na Półwyspie od czasu Zimowych Igrzysk w Pyeongchangu można nazwać niezwykłym przełomem. Przypomnijmy, że przed Igrzyskami Korea Północna stała na krawędzi wojny z USA, groźba konfliktu była bardzo realna. Zaledwie po dwóch niezwykłych miesiącach dyplomatycznych wysiłków mówimy o denuklearyzacji, obserwujemy historyczne zbliżenie pomiędzy Koreami. Przywódca Korei Północnej po raz pierwszy od 1953 roku przekroczył 38. równoleżnik, dzisiejsze spotkanie przepełnione było symbolami, które my nie zawsze odczytujemy, a które na Półwyspie mają niezwykle istotne znaczenie.

Największą zmianą jest uzyskanie przez Republikę Korei pod przywództwem Moon Jae-ina dyplomatycznej osobowości. Do tej pory w trójkącie z USA i Japonią nie była w stanie przebić się ze swoją agendą, a wieloletnie rozmowy sześciostronne w sprawie koreańskiej były dyplomatyczną farsą. Dziś to Korea Południowa, a nie USA, formuje kształt rozmów z Północą, odsuwając jednocześnie od stołu Japonię, która za rządów Shinzo Abe działa konfrontacyjnie i destabilizacyjnie w regionie.

Na całe szczęście dla obydwu państw koreańskich, amerykański prezydent jest na tyle inny od poprzednich przywódców USA, że udało się stworzyć szansę na rozpoczęcie prawdziwych rozmów, które, o czym świetnie wie każdy politolog zajmujący się regionem, nie dotyczą wyłącznie denuklearyzacji, ale przede wszystkim rozwiązania kwestii zawieszenia broni po Wojnie Koreańskiej w latach 1950-1953. Korea Północna chce trwałego traktatu pokojowego z USA. Właśnie o pozycję negocjacyjną w tych rozmowach toczył się nuklearny wyścig z czasem do lutego tego roku. I - wbrew temu, co piszą i mówią zachodnie media - to nie obydwie Koreę są od 1953 roku w stanie wojny, a Korea Północna z USA. Zawieszenie broni podpisywały tylko trzy kraje: Korea Północna, USA (w imieniu sił ONZ) i Chiny. Przy stole negocjacyjnym Republiki Korei w ogóle nie było...

Czy piątkowe spotkanie to dowód mocy czy słabości Kima?

- Kim Jong-un zaskoczył chyba wszystkich swoim niezwykłym zmysłem strategicznym. Programem nuklearnym i testami rakiet ryzykował istnienie swojego kraju (a przy okazji i istnienie znacznej części Republiki Korei, o czym czasem zapominamy), ale tamten etap rozgrywki wygrał. Teraz USA musi z nim rozmawiać na zupełnie innych warunkach, stał się niemal pełnoprawnym partnerem do rozmów. Oczywiście niezwykle pomagają mu w tym zmiany w Korei Południowej: odsunięcie od władzy prawicy w efekcie masowych protestów społecznych i ustanowienie lewicowego prezydenta Moona, który w niezwykle zręczny sposób doprowadził do nowego otwarcia w relacjach koreańskich, jednocześnie zapewniając sobie pewną przychylność w tych poczynaniach ze strony Chin i Rosji. Rola Moona nie jest jeszcze w pełni doceniona za granicą, ale jego wysiłki dyplomatyczne odgrywają w ostatnich przemianach kluczowe znaczenie.

Jak rozwinie się sytuacja?

- Wydaje mi się, że Koreańczycy po obydwu stronach granicy pragną przede wszystkim zamknięcia bolesnej karty Wojny Koreańskiej. Największym przełomem byłoby podpisanie przez Trumpa traktatu pokojowego. Jeśli by do tego doszło, obydwie Koree niewątpliwie rozmawiałyby dalej o długofalowym procesie unifikacji, zjednoczenie Półwyspu jest ostatecznym celem w obydwu krajach. Wtedy pojawiłaby się też szansa na stopniową zmianę natury reżimu na Północy, podobnie jak miało to miejsce w Chinach po 1978 roku. Niestety nikt inny nie chce zjednoczenia Korei: ani USA, ani Japonia, ani Chiny, ani Rosja. W tej dynamicznie zmieniającej się konfiguracji międzynarodowej nie jest łatwo ani Moon Jae-inowi, anie Kimowi manewrować tak, by zjednoczenie stało się realnie osiągalne.

Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii