Siergiej Skripal i jego córka Julia zostali otruci przed dwoma tygodniami w Salisbury, w Wielkiej Brytanii. Londyn poinformował, że do ataku na byłego szpiega (w 2006 roku został w Rosji skazany na 13 lat więzienia za szpiegowanie na rzecz Wielkiej Brytanii) użyto rosyjskiej broni chemicznej Nowiczok (środek paralityczno-drgawkowy).
Po tym jak Moskwa nie odpowiedziała na ultimatum Londynu, który domagał się wyjaśnień na temat tego jak rosyjska broń chemiczna znalazła się na terytorium Wielkiej Brytanii, premier Theresa May poinformowała, że z Wielkiej Brytanii wydalonych zostanie 23 dyplomatów, a relacje brytyjsko-rosyjskie na wysokim szczeblu zostaną zawieszone. W odpowiedzi na podobny krok zdecydowała się Rosja.
Rosyjska ambasada w Wielkiej Brytanii od początku gorąco komentowała sprawę na swoim koncie na Twitterze. "Domniemanie niewinności 2.0: nie mamy pojęcia co się stało, nie mamy pojęcia dlaczego tak się stało, ale winni są Rosjanie" - pisała już 7 marca placówka w Londynie, zamieszczając nagłówki brytyjskich gazet. Ambasada szybko zwróciła też uwagę, na nazywanie Skripala szpiegiem rosyjskim. "Przekręcenie narracji: poprzez nazywanie agenta MI6 "rosyjskim" media ustawiają opinię publiczną i dochodzenie - pomimo braku informacji i logiki. Tak lepiej się sprzedaje" - czytamy we wpisie z 9 marca.
Później ambasada pisała jeszcze bardziej frywolnie. "Czy fakt, że kierunkowy do Rosji to 007, czyni z Jamesa Bonda rosyjskiego agenta" - pytała między innymi. Zamieściła też kilka rysunków satyrycznych z "brytyjskim humorem".