Korea Północna nie jest bezwzględnie przywiązana do arsenału broni nuklearnej – taką opinię usłyszeć mieli w Pjongjangu członkowie pięciosobowej delegacji Korei Południowej. W północnokoreańskiej stolicy spotkali się w poniedziałek z Kim Dzong Unem. Dał on do zrozumienia swym, że jego kraju mógłby zrezygnować z broni atomowej w zamian za wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa.
O przebiegu rozmów poinformował we wtorek w Seulu szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Czung Uj Jong, który stał na czele delegacji. To, co powiedział, brzmi sensacyjnie.
– Nie kryję swego pesymizmu. Propozycja Pjongjangu, jeżeli rzeczywiście została złożona, będzie potraktowana z wielką nieufnością w Waszyngtonie – mówi „Rzeczpospolitej” Rod Wye, ekspert londyńskiego think tanku Chatham House.
Czung Uj Jong, szef delegacji do Pjongjangu, jedzie do USA, gdzie przedstawi szczegółowo przebieg rozmów z Kimem. Amerykanie dali już wcześniej do zrozumienia, że bezwzględnym warunkiem jakichkolwiek rozmów z Koreą Płn. jest rezygnacja z programu atomowego.
Tymczasem najprawdopodobniej już w kwietniu dojdzie do spotkania Kim Dzong Una z prezydentem Korei Płd. Mun Dze Inem. Gdzie i na jakich warunkach – jeszcze nie jest jasne. Wiadomo jednak, że wyraził na to zgodę władca północnej części Półwyspu Koreańskiego. Wcześniej zgodził się przyjąć delegację z Seulu. Byli to najwyżsi rangą wysłannicy z Południa, z którymi spotkał się do tej pory dyktator sprawujący rządy od siedmiu lat.