Z Chinami na dystans

Hongkong, Tajwan, handel – starcie Waszyngtonu z Pekinem przybiera na sile. Świat musi wybrać, na kogo postawić. Nasz region już to zrobił.

Aktualizacja: 11.08.2020 20:29 Publikacja: 11.08.2020 19:23

W poniedziałek policja aresztowała twórcę największego dziennika opozycyjnego Hongkongu Jimmy’ego La

W poniedziałek policja aresztowała twórcę największego dziennika opozycyjnego Hongkongu Jimmy’ego Lai

Foto: AFP, VERNON YUEN VERNON YUEN

Sukces Tajwańczyków w walce z pandemią byłby dla amerykańskiego sekretarza zdrowia Alexa Azara wystarczającym powodem do przyjazdu w poniedziałek do Tajpej. Kraj z ludnością porównywalną do Florydy zanotował tysiąc razy mniej przypadków zachorowań na Covid-19 i tysiąc razy mniej zgonów niż słoneczny stan USA, choć Tajwan leży ledwie 130 kilometrów od wybrzeży Chin, z których wyszedł wirus.

Słowo dane Brytyjczykom

Ale jeszcze ważniejszą przyczyną przyjazdu Amerykanina jest nasilające się starcie między ChRL i USA. Od zerwania stosunków dyplomatycznych między Stanami i Tajwanem w 1979 r. na wyspie nie widziano przecież przedstawiciela amerykańskiej administracji. Biały Dom ściśle trzymał się zasady jednych Chin: skoro uznał Chiny Ludowe, przestał traktować jako pełnoprawne państwo Tajwan (choć nie uznawał pretensji Pekinu do zwierzchnictwa nad wyspą).

Chiny, wietrząc radykalną zmianę amerykańskiej polityki, zareagowały ze wściekłością. W poniedziałek, gdy Azar był przyjmowany przez prezydent Tsai Ing-wen z proniepodległościowej Ludowej Partii Demokratycznej, w tajwańskiej przestrzeni powietrznej pojawiło się kilka chińskich myśliwców.

– Chiny twardo sprzeciwiają się jakimkolwiek oficjalnym kontaktom między Stanami Zjednoczonymi i Tajwanem. Próby podważenia polityki jednych Chin skazane są na niepowodzenie – oświadczył rzecznik chińskiego MSZ, Wang Wenbin.

Ale nawet to nie było w poniedziałek jedynym sygnałem gwałtownie pogarszających się stosunków między pierwszą i drugą gospodarką świata. W tym samym momencie, w którym Azar odwiedzał Tajwan, do redakcji „Apple Daily", największej gazety opozycyjnej Hongkongu, wchodziło 200 policjantów. Aresztowali założyciela pisma miliardera Jimmy'ego Lai mimo jego bliskich stosunków z wieloma prominentnymi politykami republikańskimi w USA. Taki sam los spotkał też kilku dziennikarzy. Parę godzin później została zatrzymana przez policję 23-letnia znana działaczka demokratyczna Agnes Chow.

W ten sposób ledwie sześć tygodni po przyjęciu przez Pekin nowej ustawy o bezpieczeństwie Hongkongu, która gwałci zobowiązania podjęte przez Chiny w chwili przekazania terytorium przez Wielką Brytanię w 1997 r., okazało się, że Xi Jinping chce błyskawicznie zlikwidować wszelką swobodę działania mediów i stowarzyszeń politycznych.

Decyzja chińskiego przywódcy oznacza, że na trzy miesiące przed wyborami prezydenckimi w USA, na których wygranie duże szanse ma Joe Biden, nie widzi on szansy na wygaszenie chińsko-amerykańskiego sporu, który w ostatnim czasie przybrał także postać wojny handlowej, zamknięcia chińskiego konsulatu w Houston i amerykańskiego w Czengdu czy groźby wycofania przez Amerykę wiz dla części spośród 360 tys. chińskich studentów uczących się na uniwersytetach w USA.

Niemcy się wahają, Polska nie

Taki układ oznacza jednak, że prowadzona przez wiele krajów polityka balansowania między Waszyngtonem i Pekinem dobiega końca. Każdy będzie musiał wybrać, z kim mu bardziej po drodze.

Na razie nie wszyscy są na tym etapie. Sprawujące obecnie przewodnictwo w Unii Niemcy co prawda odłożyły organizację szczytu UE–Chiny w Lipsku, ale pomna znaczenia, jakie dla niemieckich koncernów stanowi Państwo Środka, kanclerz Angela Merkel nie chce jasno opowiedzieć się po stronie Ameryki. Podczas gdy Wielka Brytania uznała, że nie będzie korzystać z usług Huawei w budowie sieci internetowej piątej generacji (5G), Berlin wciąż się w tej sprawie waha.

Inaczej jest jednak w Europie Środkowej. Tu wybór, choć bez spektakularnych deklaracji, w ostatnich miesiącach zasadniczo się dokonał. 17 lipca w „Daily Telegraph" premier Mateusz Morawiecki jasno napisał, że budując sieć 5G, Polska nie ma zamiaru stawiać na powiązane z chińskimi władzami firmy, w tym Huawei. „Budując ten ekosystem, stajemy przed pytaniem: komu ufamy? Wybory są oczywiste: w Europie mamy dwóch zaufanych europejskich dostawców, obie światowej klasy firmy z przejrzystymi praktykami biznesowymi opartymi na rządach prawa" – uznał szef rządu, odnosząc się najwyraźniej do Nokii i Ericssona. „Z drugiej strony natomiast są dwie firmy kontrolowane przez autorytarny reżim" – dodał.

Pamięć wyzwolenia republik bałtyckich

W środku negocjacji nad wzmocnieniem amerykańskiej obecności wojskowej Polska nie zamierzała wystawiać na szwank swojego bezpieczeństwa względem Rosji, byle wyjść na przeciw oczekiwaniom Pekinu. Tym bardziej że wielkie plany współpracy gospodarczej, zainicjowane wraz z pierwszym szczytem w 2012 r. w Warszawie w formule 16+1 (która przekształciła się w 17+1 po dołączeniu Grecji), nigdy się nie ziściły. Dość powiedzieć, że wedle NBP chińskie inwestycje na początku 2019 r. nie przekroczyły 1 mld USD: to dziesięciokrotnie mniej niż inwestycje hiszpańskie, ośmiokrotnie mniej niż austriackie i blisko pięćdziesięciokrotnie mniej niż niemieckie. Mimo wielu zapowiedzi szerszego otwarcia chińskiego rynku dla polskich przedsiębiorstw, wciąż tylko 9 proc. importu z Chin znajduje pokrycie w eksporcie naszego kraju do Państwa Środkowa.

Podobną do Polski zmianę polityki wobec Chin przeprowadziła jednak większość krajów naszego regionu. Czechy, Rumunia i Estonia wycofały się ze współpracy z Huawei w budowie sieci 5G. W czerwcu w telekonferencji w formule 17+1 w sprawie sztandarowego chińskiego projektu Jednego Pasa i Jednej Drogi wzięły udział tylko Węgry, Serbia i Grecja. Sam szczyt przywódców w takim układzie został bezterminowo odłożony. W maju rumuński rząd zrezygnował z projektu budowania z Chińczykami elektrowni jądrowej. W tym samym czasie w następstwie szeregu ataków w cyberprzestrzeni Łotwa uznała Chiny za „zagrożenie dla bezpieczeństwie narodowego" i zaapelowała o przyjęcie Tajwanu do Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w charakterze obserwatora. Widok broniących swojej wolności mieszkańców Hongkongu przywołał w Rydze, ale też w Wilnie i Tallinie pamięć o własnej walce z radziecką opresją w 1991 r. Trzy bałtyckie państwa nie mają już wątpliwości, czy bliżej jest im do Ameryki czy do Chin.

Na drugim końcu naszego regionu, w Bułgarii, premier Bojko Borisow, gospodarz szczytu 17+1 w 2018 r., także zmienił front, oskarżając Chiny o przekazanie kompromitujących go zdjęć. Z kolei władze Pragi zerwały umowę o partnerstwie z Pekinem i zastąpiły ją podobnym porozumieniem z Tajpej. Prezydent Słowacji Zuzana Caputova nie waha się zaś ostro krytykować chińskich władz za łamanie praw człowieka i zasad demokracji.

Sukces Tajwańczyków w walce z pandemią byłby dla amerykańskiego sekretarza zdrowia Alexa Azara wystarczającym powodem do przyjazdu w poniedziałek do Tajpej. Kraj z ludnością porównywalną do Florydy zanotował tysiąc razy mniej przypadków zachorowań na Covid-19 i tysiąc razy mniej zgonów niż słoneczny stan USA, choć Tajwan leży ledwie 130 kilometrów od wybrzeży Chin, z których wyszedł wirus.

Słowo dane Brytyjczykom

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782