Bezinflacyjnego boomu ciąg dalszy

Polska gospodarka drugi rok z rzędu urosła o około 5 proc. I choć kołem zamachowym wzrostu PKB był popyt konsumpcyjny, inflacja pozostała niska.

Aktualizacja: 30.12.2018 20:53 Publikacja: 30.12.2018 20:00

Bezinflacyjnego boomu ciąg dalszy

Foto: Adobe Stock

Polska gospodarka w 2018 r. powiększyła się prawdopodobnie o 5–5,1 proc., po 4,8 proc. rok wcześniej. Dwóch lat równie szybkiego rozwoju gospodarczego doświadczyliśmy poprzednio dekadę temu.

Na pierwszy rzut oka ten wynik przebił najśmielsze nawet prognozy ekonomistów. W grudniu 2017 r. w ankiecie „Rzeczpospolitej" przeciętnie wskazywali oni, że produkt krajowy brutto Polski zwiększy się w 2018 r. o około 4 proc. Najwięksi optymiści oczekiwali wzrostu PKB o 4,5 proc. Ocena, że ekonomiści mocno pomylili się w prognozach, byłaby jednak niesprawiedliwa. Wielu podkreślało, że 2018 r. będzie równie udany, co poprzedni. Za punkt wyjścia przyjmowali jednak dostępne wtedy szacunki, wedle których wzrost PKB w 2017 r. wyniósł 4,4 proc.

Nawet optymiści pomylili się jednak w ocenie tego, co będzie napędzało gospodarkę. Ci, którzy zakładali kontynuację szybkiego wzrostu PKB, uważali na ogół, że przyspieszy wzrost inwestycji, kompensując wyhamowanie wzrostu konsumpcji. Tymczasem w 2018 r. wydatki konsumpcyjne rosły niemal równie szybko, jak rok wcześniej. Obecnie ekonomiści szacują, że zwiększyły się o 4,6 proc., po – także zaskakującym – wzroście o 4,9 proc. w 2017 r.

– Konsumpcja rosła szybciej, niż oczekiwaliśmy, bo większy był wzrost zatrudnienia i płac. Krótko mówiąc, rok temu pomyliliśmy się, sądząc, że rynek pracy był bliski równowagi – przyznaje Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole w Polsce. – Co do inwestycji nasz scenariusz okazał się bardzo bliski rzeczywistości, spodziewaliśmy się ich wzrostu o około 7 proc., a obecnie szacujemy, że zwiększyły się o około 8 proc. – dodał.

W grudniu 2017 r. ekonomiści przeciętnie przewidywali, że zatrudnienie w polskiej gospodarce zwiększy się w 2018 r. o 1,8 proc., a faktycznie – jak dziś szacują – wzrosło o 2,6 proc. Stało się tak za sprawą imigracji, ale też głębszego od oczekiwań spadku liczby bezrobotnych. Stopa bezrobocia rejestrowanego w listopadzie 2018 r. wynosiła 5,7 proc., w porównaniu z 6,5 proc. rok wcześniej. Tymczasem pod koniec 2017 r. analitycy spodziewali się spadku tego wskaźnika w horyzoncie roku o około 0,4–0,5 pkt proc.

Solidny wzrost zatrudnienia może sugerować, że pracodawcy przesadzają w swoich utyskiwaniach, że niedobór pracowników to dla nich istotna bariera rozwoju. Ale o tym, że podaż pracy nie nadążała za popytem, świadczy przyspieszenie wzrostu płac. Ankietowani przez „Rz" ekonomiści w grudniu 2017 r. przeciętnie prognozowali, że wynagrodzenie w gospodarce narodowej w 2018 r. zwiększy się o 6 proc. Dziś szacują, że faktycznie wzrosło o ponad 7 proc.

Rosnące koszty pracy nie skłoniły przedsiębiorstw do podwyższenia cen swoich produktów i usług. Indeks cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, w 2018 r. rósł średnio w tempie 1,7 proc. rok do roku. Ekonomiści przeciętnie spodziewali się zaś przyspieszenia inflacji do 2,4 proc., z 2 proc. w 2017 r. Przyczynić miał się do tego wzrost tzw. inflacji bazowej, czyli nieobejmującej cen energii i żywności. Wyniosła ona jednak zaledwie 0,7 proc., tak samo jak w 2017 r. – Polskie przedsiębiorstwa mają bardzo ograniczone możliwości przerzucania rosnących kosztów na ceny konsumentów – ocenia Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. Jednym z wyjaśnień tego zjawiska jest bardzo silna w Polsce konkurencja w handlu detalicznym.

Rok temu za największe zagrożenie dla koniunktury w Polsce ekonomiści uważali pogorszenie sytuacji w otoczeniu zewnętrznym, m.in. za sprawą protekcjonistycznej polityki USA. – Sytuacja w otoczeniu zewnętrznym, zwłaszcza w strefie euro, okazała się słabsza, niż zakładały najgorsze nawet prognozy. Nie miało to jednak istotnego wpływu na kondycję naszej gospodarki – ocenia Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

Konsekwencją niskiej inflacji była stabilizacja stóp procentowych. Główna stopa NBP od marca 2015 r. wynosi 1,5 proc. W grudniu 2017 r. większość ekonomistów uważała, że pod koniec 2018 r. Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na jej podwyżkę. Takiej potrzeby jednak nie było. Taka postawa RPP nie sprzyjała jednak aprecjacji złotego. Pod koniec 2018 r. za euro było trzeba zapłacić blisko 4,30 zł, o niemal 10 groszy więcej, niż zakładali przeciętnie rok wcześniej ekonomiści.

Polska gospodarka w 2018 r. powiększyła się prawdopodobnie o 5–5,1 proc., po 4,8 proc. rok wcześniej. Dwóch lat równie szybkiego rozwoju gospodarczego doświadczyliśmy poprzednio dekadę temu.

Na pierwszy rzut oka ten wynik przebił najśmielsze nawet prognozy ekonomistów. W grudniu 2017 r. w ankiecie „Rzeczpospolitej" przeciętnie wskazywali oni, że produkt krajowy brutto Polski zwiększy się w 2018 r. o około 4 proc. Najwięksi optymiści oczekiwali wzrostu PKB o 4,5 proc. Ocena, że ekonomiści mocno pomylili się w prognozach, byłaby jednak niesprawiedliwa. Wielu podkreślało, że 2018 r. będzie równie udany, co poprzedni. Za punkt wyjścia przyjmowali jednak dostępne wtedy szacunki, wedle których wzrost PKB w 2017 r. wyniósł 4,4 proc.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Polska w piątce krajów UE o najwyższym deficycie. Będzie reakcja Brukseli
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład