Polska gospodarka nie wpadła w recesję, nie notowaliśmy spektakularnych bankructw banków, ani niewypłacalności budżetu państwa. Ale pewne pośrednie konsekwencja światowego kryzysu finansowego odczuwamy do dziś.
Chodzi m.in. o sytuację osób, które zaciągnęły przed wybuchem kryzysu kredyty we frankach szwajcarskich. Po tym, jak kurs franka zaczął szybować w górę, setki tysięcy Polaków wpadło w pułapkę bez wyjścia – wartość kredytu wciąż w wielu przypadkach przekracza wartość mieszkania, mimo regularnego spłacania rat przez ponad 10 lat.
– To była sroga nauczka, odczuli ją głównie kredytobiorcy – komentuje Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. Dziś jesteśmy o tyle mądrzejsi, że większość Polaków trzyma się zasady, by pożyczać w takiej walucie, w jakiej się zarabia.
– Co jednak nie zmienia faktu, że problem frankowiczów do dziś pozostał nierozwiązany – dodaje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Trudno też powiedzieć, że do końca uporaliśmy się z problemem w finansach publicznych. Bo owszem mamy najniższy w historii deficyt, a zadłużenie w relacji do PKB spada, ale nie oznacza to, że finanse państwa są już całkowicie zdrowe. – Obecny rząd powtarza błędy z przeszłości – podkreśla Łaszek. – W czasie dobrej koniunktury przejada owoce wzrostu, zamiast przygotowywać się na gorsze czasy i budować w kasie państwa nadwyżkę, czyli poduszkę bezpieczeństwa – wyjaśnia.