Obecnie tego typu zgody wydaje się bowiem bardzo niechętnie. Tak jak w PRL, dziś każdy kłos jest na wagę złota. Na ziemi rolnej mają rosnąć zboże albo ziemniaki, a nie stać magazyny czy nowe osiedla mieszkaniowe.
Polak jednak potrafi. Coraz więcej gmin stara się wybrnąć z tej sytuacji, korzystając z furtek, jakie dają inne obowiązujące obecnie ustawy.
Patent jest bardzo prosty. Gminy, które chcą przyciągnąć inwestora, wydają na jego rzecz warunki zabudowy dla danej nieruchomości rolnej – np. pod budowę osiedla domów jednorodzinnych czy centrum logistycznego.
Deweloper lub inny inwestor, mając warunki zabudowy, występuje następnie – na podstawie art. 92 ustawy o gospodarce nieruchomościami – do urzędu gminy o podział tej nieruchomości na działki o powierzchni mniejszej niż 3 tys. mkw. Ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego, dotycząca obrotu gruntami rolnymi, nie wprowadziła bowiem zmian do ustawy o gospodarce nieruchomościami. Oznacza to, że jej przepisy dotyczące podziału nieruchomości się nie zmieniły i są takie same jak przed wejściem w życie wspomnianej ustawy rolnej, czyli przed 30 kwietnia 2016 r.
Dlaczego natomiast dzieli się nieruchomości na działki do 3 tys. mkw., a nie na przykład do 4 tys. czy 5 tys. mkw.? Powód jest taki, że ograniczeń z ustawy rolnej nie stosuje się do działek o takiej powierzchni.
Natomiast ze wspomnianego art. 92 ustawy o gospodarce nieruchomościami wynika, że jeżeli dana nieruchomość – nawet o charakterze rolnym – posiada warunki zabudowy, to można ją podzielić. Pod warunkiem jednak, że działki po podziale będą miały powierzchnię do 3 tys. mkw. Wystarczy więc, że właściciel, który ma np. 8 hektarów, podzieli je na działki nieco mniejsze niż 3 tys. mkw. W ten sposób stanie się właścicielem kilku placów o powierzchni mieszczącej się w dozwolonym limicie. Następnie plan podziału hektarów zgłosi powiatowemu ośrodkowi dokumentacji geodezyjnej. Na tej podstawie starosta (prezydent miasta na prawach powiatu) wyda później decyzję podziałową.