Sir John Curtice, najwybitniejszy badacz opinii publicznej na Wyspach, tego wyniku radzi nie lekceważyć. Jego zdaniem to efekt dwóch czynników: brexitu, którego Szkoci nie chcą, oraz rządów Borisa Johnsona, który nie radzi sobie ani z gospodarką, ani z pandemią.

Premier Johnson ma o 49 proc. więcej ocen negatywnych niż pozytywnych, natomiast pierwsza minister Szkocji i liderka Szkockiej Partii Narodowej (SNP) Nicola Sturgeon odwrotnie: ma o 58 proc. więcej ocen pozytywnych niż negatywnych. W nadchodzących wyborach regionalnych (najpóźniej odbędą się w maju) na SNP chce głosować 58 proc. badanych, co dałoby szkockim nacjonalistom absolutną większość. Najważniejszym celem Nicoli Sturgeon będzie wtedy wymuszenie na Londynie zgody na ponowne referendum (ostatnie, przegrane, odbyło się w 2014 r.). Tego domaga się 64 proc. Szkotów. Borisowi Johnsonowi coraz trudniej będzie odmówić.