Dowodzi również, że sami podróżujemy samolotami coraz częściej – w interesach, na wakacje, na krótki weekendowy wypad albo choćby dla załatwienia jakiejś pilnej sprawy na drugim końcu Polski. Co istotne: samolot stał się dla nas środkiem lokomocji porównywalnym cenowo z pociągiem czy samochodem. Niejednokrotnie w przypadku podróży krajowych okazuje się nie tylko szybszy, ale i po prostu tańszy. Taki efekt przynosi duża konkurencja na naszym na rynku lotniczym. Przewoźnicy, chcąc pozyskać pasażera, muszą obniżać ceny, co pozwala im skuteczniej napełniać samoloty, a nam zmniejszać koszty podróżowania.

Problemem jednak wciąż pozostaje infrastruktura. Co prawda, lotnisk nam przybyło, lecz wykorzystanie części z nich pozostawia wiele do życzenia z braku dostatecznej liczby pasażerów. A to może podważać ekonomiczny sens niektórych inwestycji. Dużym kłopotem są także niedostatecznie sprawne połączenia z centrami miast, co może być uciążliwe także w dłuższej perspektywie, jeśli nie zwiększymy wydatków na szybki transport podmiejski. Na to wszystko nakłada się brak jasno sprecyzowanych planów rządu: wciąż nie wiadomo, czy mamy budować nowy centralny port lotniczy, czy rozbudowywać Lotnisko Chopina, a może zwiększyć inwestycje w Modlinie. Zresztą, prócz dobrego pomysłu na każdy z tych wariantów będą jeszcze potrzebne bardzo duże pieniądze.

To jednak przyszłość. W teraźniejszości ciemne chmury mogą nadejść z innej strony – drożejącej ropy. Do tej pory wszyscy korzystali z niskich cen surowca, zwłaszcza linie lotnicze, które mogły sobie pozwolić na kuszenie klientów atrakcyjnymi promocjami. Jeśli paliwa zaczną mocno drożeć, o tanie bilety będzie znacznie trudniej. A wtedy przeloty, przynajmniej na jakiś czas, przestałyby być dla wielu z nas tak atrakcyjne, jak obecnie.