Statystyczny Polak zarabia 2,5 tys. zł brutto miesięcznie – pokazują dane zebrane przez Główny Urząd Statystyczny. 66 proc. z nas otrzymuje nie więcej niż średnią krajową (do 4,1 tys. zł miesięcznie brutto). Zarabiających bardzo dobrze (od 10 tys. zł brutto w górę) jest około 5 proc. – mówią te same dane. Jednocześnie w Sejmie trwa dyskusja, komu należy się dodatkowe 500 zł miesięcznie. Nie na życie, tylko na dziecko.

Pytanie zapewne zasadne, bo państwo chciałoby dostać od obywateli coś („przyszłość kraju", „klasę pracującą" – wybór zależy od czytającego) w zamian za wsparcie. Rozkład zarobków przygotowany przez GUS powinien jednak dać do myślenia tym, dla których ważna jest nie tylko przyszła demografia, ale też jakość życia mieszkańców kraju tu i teraz.

2,5 tys. zł brutto, które zarabia aż jedna trzecia Polaków, to w ujęciu netto kwota, którą posiadacz średniej wielkości kredytu mieszkaniowego (o ile go dostał, ze względu na wymaganą zdolność kredytową) w połowie przeznaczy na miesięczną ratę. Do tego zapłaci kilkaset złotych czynszu za mieszkanie (np. w wielkiej płycie z epoki Gierka), około 50 zł – abonament za usługi telefoniczne z nieodzownym (także według państwa) internetem. Do tego rachunki za prąd, bilet na komunikację miejską, może jedzenie dla kota. Powiedzmy, że na tak zwane życie zostanie 550 zł. W listopadzie wyszło 18,33 zł dziennie. Tyle, co cena biletu do kina. Dla jednej osoby. I to bez prażonej kukurydzy.

Oczywiście pojawiają się uwagi, że dane GUS to tylko statystyka. Przecież pieniądze dostaje się nie tylko z umowy o etat. Poza tym miasto miastu nierówne, a są jeszcze miasteczka i wsie. Ciekawe, co w tym przypadku jest bardziej optymistyczne: statystyka czy rzeczywistość.