I gdyby się zdarzyło, że godna powszechnego zaufania osoba, np. minister finansów, publicznie ogłosił, iż „bank X jest bankrutem", to los takiej instytucji bez nadzwyczajnej pomocy byłby przesądzony, niezależnie od jej rzeczywistej sytuacji finansowej.

Spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe nie są potęgą finansową. Były fatalnie zarządzane, udzielały kredytów w sposób co najmniej lekkomyślny, ich własny system ochrony depozytów okazał się niewydolny, a w dodatku wiele dziwnych umów i podejrzanych transakcji z powiązanymi podmiotami doprowadziło do oskarżeń o wyprowadzenie znacznego majątku za granicę. W dodatku dla nikogo nie jest tajemnicą, że instytucje z systemu SKOK były mocno związane z PiS, który w zamian roztaczał nad nimi parasol ochronny i blokował objęcie ich państwowym nadzorem.

Wszystkie wątpliwości oczywiście trzeba wyjaśnić, ale trzeba pamiętać, że kasy nadal mają ponad 2 mln klientów, którzy trzymają w nich ponad 10 mld zł oszczędności. Udzielają też pożyczek, przeważnie osobom, które z racji niewielkich dochodów nie mają możliwości uzyskania ich w bankach. Kasy są więc istotnym elementem systemu finansowego w Polsce. I chociaż depozyty ich klientów znalazły się pod ochroną Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, to w razie bankructwa systemu koszty będą ogromne. Poniosą je głównie banki, co oznacza, że m.in. zapłacą mniejsze podatki do budżetu.

Wydaje się, że wraz ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi świadomość tego wśród niektórych przedstawicieli rządzącej Platformy Obywatelskiej i wspierających ją mediów jest coraz słabsza. Nadzór nad SKOK obowiązuje od końca 2012 r. i już od tamtego czasu wiadomo o fatalnej sytuacji finansowej wielu kas. Ale im bliżej jesiennych wyborów, tym ostrzej wypowiadają się w tej sprawie politycy PO i niektórzy przedstawiciele rządu.

Już w trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi, w której pojawiał się wątek SKOK, klienci wypłacili z kas około 800 mln zł. Ciekawe, ile pieniędzy wypłynęło od czasu, gdy w tytule swojej ubiegłotygodniowej czołówki „Gazeta Wyborcza" zacytowała słowa ministra finansów Mateusza Szczurka: „SKOK-i są niewypłacalne"?