W takiej układance, tworzącej klimat inwestycyjny kraju, występuje jeszcze jeden ważny element – stabilne i sprzyjające warunki prawne. W każdym badaniu dotyczącym atrakcyjności inwestycyjnej ten czynnik ma około 20–30-procentową wagę w ocenie danego kraju. Co najmniej tyle w jednej chwili Polska straciłaby w oczach zagranicznych inwestorów, gdyby nie decyzja prezydenta Andrzeja Dudy.

Przedsiębiorcy nie mają wątpliwości: system prawny i sądowniczy w Polsce wymaga naprawy i gruntownej reformy. Oburzający jest jego niedowład – na prawomocny wyrok w sprawach gospodarczych oczekuje się trzy, pięć, a nawet dziesięć lat. Efekt: coraz częściej w umowach biznesowych jej strony zapisują odesłanie do zagranicznego systemu sądowniczego w przypadku ewentualnych sporów. Niewykluczone, że trend ten będzie się pogłębiać.

Nie może być jednak tak, że reformę sądownictwa w Polsce zaczyna się nie od merytoryki, ale od polityki. Upolityczniając osoby zajmujące najwyższe stanowiska w systemie, nic byśmy w sprawie reformy nie zyskali ani jako kraj, ani gospodarka. Znając polskie realia, taka reforma po prostu utknęłaby już na wieki właśnie na tym etapie.

Po prezydenckim wecie odetchną więc z ulgą zarówno inwestorzy finansowi, których niewielu jest na rynku w okresie wakacji, jak i złoty (choć od piątku zaczął tracić dotychczasową pewność siebie, po decyzji prezydenta wyraźnie się umocnił). Jeszcze kilka dni temu istniała bowiem realna groźba sankcji, które polegać mogły na podważaniu i nietolerowaniu w całej Unii Europejskiej wyroków polskich sądów. To byłaby katastrofa dla naszych przedsiębiorców.

Poza tym prezydent stanął nie tylko w obronie konstytucji. Jego weto stało się filarem wszystkiego, czego w polskiej gospodarce dokonał wicepremier Mateusz Morawiecki. W tej chwili wydaje się on ostatnią nadzieją biznesu w rządzie i szeregach Prawa i Sprawiedliwości. Dziwi tylko i zaskakuje wypowiedź wicepremiera, że „jest rozczarowany decyzją prezydenta". Czyżby to był z jego strony przejaw politycznej poprawności?