Sprzedaż cydru gwałtownie spada – w tempie 23 proc. rocznie. Producenci twierdzą, że duża w tym wina podatków. Bo choć zawartość alkoholu w cydrze jest podobna jak w piwie, to trzeba go banderolować tak jak wino. Co więcej, ma dwie stawki akcyzy, zależnie od zawartości alkoholu. To naraża producentów na spory z fiskusem o stosowanie prawidłowej stawki. No i podbija ceny, przez co cydr traci w konkurencji z winem i piwem.

Premier obiecywał producentom niższą akcyzę i zniesienie obowiązku naklejania banderoli, ale na tym się skończyło. Cydr miał być szansą dla polskich producentów jabłek, którzy ucierpieli na skutek rosyjskiego embarga. Teraz tę szansę tracą – twierdzą producenci.

To niejedyny przypadek, gdy podatki zaburzają konkurencję rynkową, zmuszają producentów do dziwnych zachowań i wpływają na zachowania konsumentów. Czasami ze szkodą dla budżetu państwa. Tak było po dużej podwyżce akcyzy na papierosy sprzed kilku lat. Ceny wzrosły, klienci przerzucili się więc na tańsze, nieopodatkowane produkty z przemytu lub nielegalnych fabryk. Stracili legalni producenci, kasa państwa i klienci, którzy palili wyroby niewiadomego pochodzenia. Z kolei VAT skłonił przed laty niektórych producentów betoniarek do malowania ich na zielono. Sprzedawane jako mieszalniki do pasz, czyli maszyny i urządzenia dla rolnictwa, miały niższą stawkę podatku. Tu tracili producenci, którzy takich sztuczek nie stosowali, oraz budżet państwa.

Podobnych przykładów są setki, jeśli nie tysiące. Dotyczyły ciastek, burgerów, elastycznych wężyków hydraulicznych... Wszędzie w tle były podatki. Ostatnio czarne chmury zebrały się nad mlekiem sojowym, kokosowym, ryżowym czy migdałowym. Stawka nakładanego na nie VAT miałaby skoczyć z 5 do 23 proc. Mogłoby to mieć wpływ na zachowanie konsumentów i sprzedaż tych produktów.

Czy można temu zapobiec? Można próbować. Eksperci od lat apelują o jasne, proste, jednolite przepisy. I przejrzystą oraz przemyślaną politykę podatkową. To jednak wołanie na puszczy.