Jej przykre konsekwencje będą jednak znacznie poważniejsze i obejmą nie tylko zagranicznych spekulantów.

Na alarm biją m.in. deweloperzy. Mają powody – niemal 100 tys. ha gruntów rolnych, których dotyczą ograniczenia, znajduje się w granicach miast. Działki te często zlokalizowane są w miejscach, w których mogłyby powstawać nie tylko inwestycje mieszkaniowe, ale też nowoczesne biura. A te powstają nie bez powodu – zapotrzebowanie na nie rośnie, ponieważ Polska umacnia się na pozycji regionalnego lidera w przyciąganiu inwestycji związanych z nowoczesnymi usługami. Jeśli jednak nie będą powstawać nowe biura, źródło takich inwestycji, dających dziś pracę 170 tys. Polaków, bardzo szybko wyschnie.

Ustawę ograniczającą handel ziemią można porównać do przygotowywanych przepisów o podatku od handlu. Pierwsza ma chronić polskich rolników, druga – rodzime firmy handlowe. Nie pierwszy raz okazało się jednak, że diabeł tkwi w szczegółach. Dlatego prace nad podatkiem handlowym wciąż trwają. Ustawa o obrocie ziemią, ze względu na znikające 1 maja ograniczenia w kupnie gruntów przez obywateli Unii, musiała zostać szybko uchwalona.

Trudno pozbyć się wrażenia, że ten pośpiech widoczny jest w przyjętych rozwiązaniach. Rewolucja na rynku ziemi staje się faktem. Wśród jej ofiar będą zarówno zagraniczne, jak i polskie firmy.