Główna bolączka to duże zróżnicowanie jakościowe raportów. Niektórzy przygotowali raporty bardzo porządnie, widzą sens i przydatność takich opracowań. Są też spółki, które dostają wytyczne ze swojej zagranicznej centrali i tam świadomość potrzeby sporządzania tych raportów jest rozumiana. – Potwierdzam wyrażoną już w naszej debacie opinię o dużym zróżnicowaniu, jeśli idzie o używane przez firmy standardy – mówiła prof. Aluchna.
Spółki często przekonują, że przestrzegają standardów, ale posługują się w sprawozdaniach nieporównywalnymi wskaźnikami. Często na początku praktyki raportowania raport jest bardziej opisowy, zwykle to rodzaj laurki dla firmy, a dopiero w kolejnych latach spółki pokazują wskaźniki, które umożliwiają obiektywną ocenę, czy nastąpił postęp np. w zużyciu energii rok do roku.
Zdaniem profesor z badań nad raportami spółek z GPW najsłabiej opracowane fragmenty sprawozdań to kwestia poszanowania praw człowieka i zwalczanie korupcji. Najlepiej wypadają zwykle sprawy pracownicze, bo działy HR mają odpowiednie wskaźniki i potrafią je jasno zaprezentować. W jej opinii sens społecznej odpowiedzialności biznesu i raportowania niefinansowego jest strategiczny: mają one służyć lepszemu dostosowaniu oferty do potrzeb klientów.
Potentaci też „na okrągło"
Nie tylko polskie spółki mają tego typu kłopoty. – Miałam okazję zapoznać się z raportowaniem kontrowersji ESG przez wielkie, międzynarodowe przedsiębiorstwa. Również takie, które łamią przepisy, co ujawniają m.in. niezależne instytucje. Czy w raportach firmy się do tego odnoszą? Niespecjalnie. Dopóki jest presja stowarzyszeń konsumentów, rządów, organizacji pozarządowych, starają się tłumaczyć, ale jeśli tylko presja maleje, już tego nie robią – relacjonowała prof. Aluchna. – Nawet jeśli dochodzi do drastycznych zachowań, np. gwałtu na pracownicy w fabryce, firmy te podkreślają w raporcie, że zwiększyły liczbę szkoleń, ale do tych drastycznych przypadków już się w nim nie odnoszą.
Jej zdaniem rośnie rola inwestorów w swoistym wymuszaniu przestrzegania dobrych praktyk, deklarujących np., że nie będą inwestować w spółki bardzo emisyjne.– Gdy wprowadzono obowiązek raportowania niefinansowego, jako środowisko biegłych rewidentów byliśmy sceptyczni co do dania dowolności w wyborze standardów, bo zdecydowanie ograniczało to porównywalność – przypomniała Ewa Sowińska, partner ESO Audit, biegły rewident, członek rady programowej Open Eyes Economy Summit.
– Jednak przekonały nas wtedy argumenty, że na początkowym etapie elastyczność będzie korzystna dla spółek, zachęci je do indywidualnego spojrzenia na siebie, da szansę na dobry start. Po pierwszym roku obowiązkowego raportowania byliśmy zadowoleni: raporty powstały, i to na czas.