Rządzący od ponad ćwierćwiecza prezydent Białorusi długo się zastanawiał, czy jechać do Warszawy. Zaproszenie od prezydenta Andrzeja Dudy na obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej dostał jeszcze w lutym. Prawdopodobnie przekazał mu je przewodniczący białoruskiego Senatu Michaił Miaśnikowicz, który wtedy odwiedzał Polskę i spotykał się m.in. z prezydentem i premierem. W rozmowie z „Rzeczpospolitą" wieloletni współpracownik Łukaszenki mówił o otwarciu drogi „do spotkań na najwyższym szczeblu".
Po raz ostatni i zarazem jedyny Łukaszenko był w Polsce w 1995 roku, gdy został zaproszony przez prezydenta Lecha Wałęsę na obchody 50. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Gdyby więc 1 września był obecny w Warszawie, z pewnością byłoby to wydarzenie historyczne. Co więcej, wpisywałoby się to w trwające od kilku lat ocieplenie relacji pomiędzy Mińskiem i Warszawą. Nie tym razem.
Jak dowiedziała się bowiem „Rzeczpospolita", prezydent Białorusi nie skorzysta z zaproszenia i na obchody w Warszawie wydeleguje ambasadora. Dobrze poinformowane źródło w Mińsku twierdzi, że białoruski przywódca nie przyjedzie do Warszawy, ponieważ na uroczystości nie został zaproszony prezydent Rosji Władimir Putin. Prawdopodobnie z tego powodu Mińsk postanowił nie wysyłać do Polski żadnego wysokiego rangą polityka.
– Łukaszenko postanowił nie drażnić Moskwy, nie chciał komplikować i tak napiętych relacji z Rosją. Obecnie pomiędzy krajami trwają rozmowy na temat tak zwanej głębszej integracji i wizyta Łukaszenki w Warszawie mogłaby skomplikować te negocjacje – mówi „Rzeczpospolitej" Paweł Usow, znany białoruski politolog. – Wygląda na to, że polska strona błędnie oszacowała intencje Łukaszenki. Polscy politycy zaczęli jeździć do Mińska, białoruscy do Warszawy. Ale o prawdziwym stanie relacji świadczy jednak to, że Białoruś na tak ważne dla Polski obchody deleguje jedynie ambasadora – dodaje.
Białoruskiego przywódcę czeka jednak bardzo napięty tydzień. Premier Siarhej Rumas poinformował, że prezydent już we wtorek dostał „projekt programu integracji Białorusi i Rosji". Nikt na razie nie zdradza, na czym ma polegać, wcześniej w Moskwie spekulowano m.in. o wprowadzeniu wspólnej waluty.