Bloger obudził Białorusinów

Nawet zza krat porywa tłumy, nawołuje do protestów i ogólnokrajowego strajku. Popularnemu opozycjoniście grozi sześć lat więzienia.

Aktualizacja: 01.06.2020 06:23 Publikacja: 31.05.2020 15:59

Bloger obudził Białorusinów

Foto: AFP

Mińsk, Brześć, Witebsk, Mohylew, Homel, Grodno, Mołodeczno, Żłobin, Stołpce, Lida i wiele innych białoruskich miast pojawiło się w niedzielę na mapie przedwyborczych protestów. W stolicy kraju kolejka do namiotu przy bazarze Komorowskim, gdzie zbierano podpisy za kandydaturę Swiatłany Cichanouskiej rozciągnęła się na kilka kilometrów. – Maseczki pomogły Białorusinom przełamać strach. Lód topnieje – mówi „Rzeczpospolitej” znany opozycyjny dziennikarz i działacz społeczny Franak Wiaczorka.

Zgromadzony pod bazarem przy namiocie tłum skandował: „wypuszczaj”. Mieli na myśli popularnego opozycyjnego blogera Siarheja Cichanouskiego, którego aresztowano w Grodnie w piątek. Jego kandydaturę odrzucono, ponieważ w momencie zakończenia rejestracji przez CKW siedział w areszcie za udział w „nielegalnym proteście”. Wystartowała więc jego żona, na czele kampanii której stanął bloger.

Odkąd 20 maja wyszedł z aresztu jeździł busem z wielkim napisem „Strana dla żyzni” (państwo dla życia, tak się nazywa jego blog w youtube) po białoruskich miastach obwodowych i gromadził tłumy. Setki, a miejscami tysiące ludzi, ustawiało się w kolejkę nie zważając na deszcz by postawić podpis pod kandydaturą Cichanouskiej i spotkać się z blogerem na żywo. Wcześniej zdobył popularność jeżdżąc po kraju i obnażając problemy doprowadzonej do ruiny białoruskiej prowincji.

- Ciechanowskiemu udało się porwać tłumy, ponieważ znalazł wspólny język z prostymi ludźmi i obnażyć skalę niezadowolenia reżimem. To fenomen, który w pewnym sensie przypomina fenomen samego Łukaszenkę z roku 1994 i dlatego jest dla niego zagrożeniem – mówi „Rzeczpospolitej” Aliaksandr Klaskouski, znany białoruski politolog.

Cichanouski nie ma programu wyborczego i nic specjalnego nie obiecuje, podstawia mikrofon ludziom i daje się wypowiedzieć na żywo.

– Proszę, niech pan nie przestaje walczyć. Pokazał pan prawdziwe oblicze Białorusi (…) Umierając będę wiedziała, że oddychałam wolnym powietrzem, dziękuję synu – usłyszał od 81. letniej mieszkanki Grodna Haliny Andrejczyk podczas piątkowego spotkania z wyborcami.

Niespełna pół godziny później do akcji wkroczyły jednostki specjalne OMONu, którzy zatrzymali blogera oraz kilkanaście innych aktywistów. Tłum próbował zablokować drogę dojazdową milicyjnym samochodom, ale został rozpędzony przez funkcjonariuszy. MSW poinformowało, że za „napaść na milicjanta” zostało wszczęte postępowanie karne, a to oznacza, że grozić mu może nawet sześć lat więzienia. W niedzielę znajdował się już w areszcie śledczym w Mińsku.

Tymczasem rządzący od ćwierćwiecza prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenko, który 9 sierpnia w wyborach prezydenckich wystartuje po raz szósty, sugerował w piątek, że popularny bloger ma powiązania z Rosją. – Wiemy czyimi samochodami jeździ i kto go finansuje. Wiemy skąd przyjechał i jakie ma obywatelstwo – mówił. Zasugerował też, że „niby niezależna” czołowa rosyjska gazeta Kommiersant nie przypadkowo przeprowadziła ostatnio z Cichanouskim dużą rozmowę. – Pokazali skąd wystają uszy – mówił.

W wywiadzie tym Cichanouski mówił m.in., że doprowadzeni do skrajności Białorusini „nie mają nic do stracenia”. Mówił też, że w przypadku ostrych represji ze strony władz, część ludzi rozpocznie „wojnę partyzancką”.

Wcześniej, cytowany przez białoruskie media mówił, że jest przeciwny „głębszej integracji” z Rosją. - Skłócony z Moskwą Łukaszenko próbuje oczernić swoich przeciwników w oczach zachodniej opinii publicznej. Wie, że uczciwych wyborów nie wygra więc sięga po represje – mówi „Rzeczpospolitej” Andrzej Poczobut, polski dziennikarz mieszkający w Grodnie i działacz nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi.

O blogerze wiadomo niewiele. Jest przedsiębiorcą pochodzącym z Homla, prowadzi wytwórnię nagrań wideo, działającą na Białorusi i w Rosji. Od ponad roku prowadzi popularny kanał w youtube.

Weterani białoruskiego ruchu demokratycznego stoją murem za aresztowanym. Jednym z nich jest Mikoła Statkiewicz, który w niedzielę próbował dostać się do centrum miasta by wesprzeć Cichanouskiego, ale po drodze, jak twierdzi jego żona, został „porwany przez nieznanych sprawców” mając na myśli nieoznakowanych funkcjonariuszy służb. Blogera wspiera też pierwszy przywódca niepodległej Białorusi Stanisław Szuszkiewicz. – Nigdy wcześniej tysiące ludzi nie wychodziło na ulice jeszcze na etapie zbiórki podpisów. Sytuacja gospodarcza kraju jest coraz gorsza, tysiące ludzi umiera z powodu koronawirusa, a władze nie wprowadziły kwarantanny i kłamią, że nic się nie dzieje – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Siewiaryniec, znany białoruski opozycjonista i były więzień polityczny.

 

Mińsk, Brześć, Witebsk, Mohylew, Homel, Grodno, Mołodeczno, Żłobin, Stołpce, Lida i wiele innych białoruskich miast pojawiło się w niedzielę na mapie przedwyborczych protestów. W stolicy kraju kolejka do namiotu przy bazarze Komorowskim, gdzie zbierano podpisy za kandydaturę Swiatłany Cichanouskiej rozciągnęła się na kilka kilometrów. – Maseczki pomogły Białorusinom przełamać strach. Lód topnieje – mówi „Rzeczpospolitej” znany opozycyjny dziennikarz i działacz społeczny Franak Wiaczorka.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790