Pierwsze oznaki kredytowego ożywienia

Po fatalnym kwietniu maj przyniósł w większości kategorii kredytów odbicie sprzedaży – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej dla „Rzeczpospolitej".

Aktualizacja: 17.06.2020 21:46 Publikacja: 17.06.2020 21:00

Pierwsze oznaki kredytowego ożywienia

Foto: Adobe Stock

Sprzedaż kredytów konsumpcyjnych urosła wobec kwietnia o 45 proc., ale spadek rok do roku wciąż jest duży (45 proc. wobec 62 proc. w kwietniu). Podobne trendy widać w kartach i limitach kredytowych. Jednak sprzedaż hipotek spadła względem kwietnia o 9 proc., a rok do roku o 22 proc.

Zdaniem prof. Waldemara Rogowskiego, głównego analityka BIK, wciąż słaba sprzedaż kredytów w maju ma źródła i po stronie popytu, i podaży. – Klienci obawiają się o swoje bezpieczeństwo zdrowotne i ekonomiczne. Obawy o możliwość drugiej fali pandemii na jesieni, skutki dla rynku pracy, takie jak wzrost bezrobocia, obniżki wynagrodzeń, spadek dochodów gospodarstw domowych, powodują wstrzymanie decyzji zakupowych zarówno konsumpcyjnych (kredyty konsumpcyjne, karty kredytowe, limity kredytowe), jak i inwestycyjnych (hipoteki). Poza tym kredytobiorcy korzystający z wakacji kredytowych sygnalizują trudności w obsłudze posiadanych kredytów i nie mogą zwiększać zadłużenia. Ograniczony jest więc popyt – mówi Rogowski.

Także banki działają w dużej niepewności, nie wiadomo, jak szybko gospodarka wróci na zwykłe tory, wzrost ryzyka dotyczy obecnych portfeli kredytów. Spadek stóp procentowych ograniczył nie tylko ich dochodowość, ale i maksymalne oprocentowanie do 7,2 proc. – To przy szkodowości np. kredytów konsumpcyjnych rzędu 5,7 proc. i podatku 0,44 proc. od wartości aktywów stawia pod dużym znakiem zapytania opłacalność działalności kredytowej. Wzrosły też wymagania banków co do kredytobiorców: oczekiwana jest wyższa wiarygodność kredytowa, wyższy scoring i niska relacja zadłużenia do dochodów. W kredytach mieszkaniowych spadła wartość akceptowalnego wskaźnika długu do wartości nieruchomości, co wiąże się ze wzrostem wkładu własnego – dodaje ekspert BIK.

Czemu sprzedaż hipotek pogłębiła kwietniowe dołki? Odpowiedź może kryć się w procesie ich udzielania, który jest dłuższy i bardziej złożony. – Od złożenia wniosku do udzielenia kredytu mieszkaniowego mija 1,5–2 miesiące, więc majowa sprzedaż to pokłosie wniosków z II połowy marca i kwietnia. Sytuacja na rynku tych kredytów jest też determinowana zachowaniem innych podmiotów rynkowych – mówi prof. Rogowski.

Wpływ na sprzedaż hipotek będą miały m.in. podaż mieszkań, skłonność klientów do zakupów (także tych inwestycyjnych) i zaciągania kredytów oraz decyzje samych banków, które zacieśniają politykę kredytową. – Wyższe wymagania wobec wkładu własnego mogą stanowić istotną barierę uzyskania kredytu, szczególnie w grupie wiekowej 22–35 lat. Wszystkie te uwarunkowania będą decydowały o obliczu rynku kredytów mieszkaniowych w kolejnych miesiącach – mówi główny analityk BIK.

Instytucja ta obserwuje odbudowę popytu w kredytach ratalnych. Np. w tygodniu 1–7 czerwca liczba zapytań była o 15 proc. wyższa niż w analogicznym okresie zeszłego roku. Także w kredytach mieszkaniowych jest poprawa popytu, bo w tygodniu 1–7 czerwca liczba zapytań była tylko o 13 proc. niższa niż przed rokiem (w poprzednich tygodniach kwietnia i maja spadki sięgały 25 proc.).

– Jednak największą niewiadomą jest zachowanie podaży. Rosną wymagania w wyniku wzrostu ryzyka przy ograniczeniu górnym oprocentowania i ograniczenie kredytowania osób zatrudnionych lub prowadzących działalność gospodarczą w niektórych branżach, np. gastronomii, turystyce, hotelarstwie, transporcie. W konsekwencji w kolejnych miesiącach rośnie ryzyko tzw. credit crunchu, czyli ryzyko dużego ograniczenia podaży kredytów – mówi ekspert BIK.

Sprzedaż kredytów konsumpcyjnych urosła wobec kwietnia o 45 proc., ale spadek rok do roku wciąż jest duży (45 proc. wobec 62 proc. w kwietniu). Podobne trendy widać w kartach i limitach kredytowych. Jednak sprzedaż hipotek spadła względem kwietnia o 9 proc., a rok do roku o 22 proc.

Zdaniem prof. Waldemara Rogowskiego, głównego analityka BIK, wciąż słaba sprzedaż kredytów w maju ma źródła i po stronie popytu, i podaży. – Klienci obawiają się o swoje bezpieczeństwo zdrowotne i ekonomiczne. Obawy o możliwość drugiej fali pandemii na jesieni, skutki dla rynku pracy, takie jak wzrost bezrobocia, obniżki wynagrodzeń, spadek dochodów gospodarstw domowych, powodują wstrzymanie decyzji zakupowych zarówno konsumpcyjnych (kredyty konsumpcyjne, karty kredytowe, limity kredytowe), jak i inwestycyjnych (hipoteki). Poza tym kredytobiorcy korzystający z wakacji kredytowych sygnalizują trudności w obsłudze posiadanych kredytów i nie mogą zwiększać zadłużenia. Ograniczony jest więc popyt – mówi Rogowski.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Banki
Zmiany w zarządzie największego polskiego banku. Nowy wiceprezes PKO
Materiał Partnera
Kredyt Unia to wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Banki
Zysk Aliora nieco powyżej oczekiwań
Banki
Strata NBP w 2023 roku poszła w miliardy złotych. Adam Glapiński pod ostrzałem
Banki
Cezary Stypułkowski, prezes mBanku: Marne prawo, żadna sprawiedliwość, upadła moralność