Co łączy Jarosława Kaczyńskiego, Jarosława Gowina, Borysa Budkę, Zbigniewa Ziobrę i Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk? Surowe oceny ich zachowania w ostatnich dniach wynikające z badania IBRiS. Żadna z tych osób nie została dobrze oceniona przez więcej niż 15 proc. ankietowanych.

Jedna interpretacja narzuca się sama – trwające właśnie protesty nie służą dobrym ocenom zachowania establishmentu parlamentarnego. Trwający bunt, będący w dużej mierze buntem pokoleniowym, jest wobec większości liderów partyjnych bezlitosny. Owszem, jest wymierzony głównie w liderów partii rządzącej – wyniki Ziobry, Gowina i Kaczyńskiego są tu jasnym sygnałem. Tym bardziej że odsetek źle oceniających ich działania jest potężny. Nieźle wypada Władysław Kosiniak-Kamysz, który nigdy nie ulegał radykalnym ciągotom i to dziś procentuje. Tylko 15 proc. ankietowanych źle ocenia Hołownię, 20 proc. neutralnie. To może być sygnał, że Polacy sporą nadzieję pokładają w politykach nieutożsamianych jeszcze z establishmentem. Bez względu na to, czy chodzi o stronę prawą czy lewą.

Zwraca uwagę również to, że dwóch reprezentantów obozu władzy – Andrzeja Dudę i Mateusza Morawieckiego – dobrze ocenia ok. 32 proc. badanych. Premiera źle ocenia 44 proc., a prezydenta 34 proc. Pewnie nie o takich wynikach obaj marzyli, ale też nieźle oddaje to ich ostatnie posunięcia. Premier wypowiadał się o obecnym kryzysie inaczej niż pisowskie jastrzębie. Odwoływał się do odpowiedzialności i solidarności międzypokoleniowej, starał się rozwiązywać równocześnie kryzys koronawirusowy oraz ten wywołany orzeczeniem TK. Również ton Dudy znacznie różnił się od tego, co mówił Kaczyński. I wiele wskazuje na to, że właśnie ci dwaj politycy przekonali partię rządzącą do poszukiwania kompromisu, jakim ma być złożona w Sejmie przez prezydenta nowelizacja ustawy antyaborcyjnej. Ostra retoryka Kaczyńskiego czy jego klakierów okazuje się grą na rzecz utwardzenia najtrwardszego elektoratu, ale to Duda z Morawieckim publicznie sformułowali tzw. exit scenario.

Inicjatywa Dudy z pewnością nikogo nie uszczęśliwi. Dla środowisk pro-life będzie nie do zaakceptowania ze względu na to, że przewiduje przerwanie ciąży w przypadku, gdy wiedza medyczna nie jest w stanie uratować dziecka. Z kolei środowiska lewicowe zerwanie dotychczasowego kompromisu uznały za casus belli o pełną legalizację aborcji na życzenie.

Pytanie jednak, czy scenariusz polskiej polityki będą pisać pod rękę środowiska radykalne. Kompromisy mają to do siebie, że nikomu w pełni się nie podobają. Propozycja Dudy wydaje się jednak punktem wyjścia do zmian, które mogą obniżyć temperaturę sporu. Nawet jeśli nie usatysfakcjonują ani Kościoła, ani lewicy, mogą się przyczynić do przywrócenia społecznego pokoju. Jeśli liderzy parlamentarnych ugrupowań nie znajdą drogi wyjścia z obecnego kryzysu, mogą zostać przezeń zmieceni. Powinni szybko zdać sobie z tego sprawę i zamiast wychodzić na ulicę – siąść do rozmów.