– Cicho szanowni państwo, bez niego nie byłoby tego strajku – tak prezydent Lech Kaczyński podczas obchodów 28. rocznicy Sierpnia '80 uciszał tych, którzy wygwizdywali Bogdana Borusewicza z PO. Na podobny gest nie było stać Andrzeja Dudy, kiedy podczas wieczoru wyborczego w trakcie wymienienia nazwiska Rafała Trzaskowskiego zwolennicy PiS wybuczeli prezydenta stolicy, krzycząc: „Tu jest Polska!". Andrzej Duda nie okazał się pojętnym uczniem prezydenta Kaczyńskiego. Tak pogłębił podziały społeczne, że teraz nawet nie jest w stanie zapanować nad swoimi zwolennikami. Ale przed II turą prezydent spróbuje się zmienić.

Jest wciąż faworytem wyborów, ale posiada niewielkie możliwości pozyskiwania nowego elektoratu. Poprawił już nieco zeszłoroczny wynik PiS z wyborów parlamentarnych. Dlatego teraz próbuje łowić całkiem nowych wyborców. A to niełatwe, gdyż przez lata skupił się na obrażaniu wszystkich, oprócz PiS. O swoich krytykach mówił, że modlą się o zwrot dojnej ojczyzny, o poprzednikach, że byli gorsi od koronawirusa, obrażał mniejszości seksualne i nie protestował, gdy TVP nie zapraszała miesiącami do programów Krzysztofa Bosaka, mimo że jeszcze pięć lat temu apelował o dostęp do mediów publicznych dla wszystkich kandydatów, a nie tylko przedstawicieli władzy.

Dzisiaj prezydent Duda zmienia maskę i przymila się do Konfederacji, żeby pozyskać jej wyborców, mimo że sam premier Mateusz Morawiecki zarzucał Konfederacji „związki z Rosją" i brak patriotyzmu. Antoni Macierewicz też oskarżył Konfederację o realizowanie interesów rosyjskich. Adam Andruszkiewicz, wiceminister cyfryzacji, wprost atakował Bosaka, mówiąc: „Powinien się wytłumaczyć z paru osobistych kwestii, na przykład, czym się zajmował i z czego żył przez ostatnie lata. Nie słyszałem nic o tym, gdzie pracował, i nie wiadomo, z czego się utrzymywał..." Media państwowe, które są tubą propagandową PiS, zarzucały Konfederacji realizację „korzystnej dla Rosji – antysemickiej narracji", a Tomasz Sakiewicz, naczelny bliskiej PiS „Gazety Polskiej" twierdził, że Konfederacja to potomkowie morderców żołnierzy wyklętych.

Teraz prezydent uśmiecha się do Krzysztofa Bosaka, twierdząc, że niewiele go z nim dzieli. A to nie jest prawda. Dzieli go stosunek do podatków, programów socjalnych, polityki zagranicznej, kwestii światopoglądowych, gospodarczych. Prezydent nie doprowadził, tak jak chce Konfederacja, do obniżenia podatków, wprowadzenia kwoty wolnej od podatku, dobrowolnego ZUS dla przedsiębiorców, obniżki VAT na żywność, wstrzymania składek do WHO, wsparcia opozycji jako instytucji kontrolnej wobec władzy czy uczynienia z etyki chrześcijańskiej podstaw ładu prawnego. Prezydent atakował LGBT, czego nawet sama Konfederacja już nie robi. Andrzej Duda nie ma nic do zaproponowania wyborcom Bosaka. O elektorat Szymona Hołowni, który już jest dogadany z Trzaskowski, nawet nie próbuje walczyć.

Dzisiaj Andrzejowi Dudzie nie jest do twarzy w masce polityka łagodnego, bo za dużo mocnych słów padło z jego ust, ani też skrajnie prawicowego, bo dla wyborców Konfederacji po pięciu latach prezydentury jest niewiarygodny. Przed II turą Dudzie pozostaje liczyć na demobilizację wyborców Trzaskowskiego i błędy kandydata Koalicji Obywatelskiej. Bo o głosy konkurentów będzie bardzo trudno.