Jerzy Haszczyński: Cięcia na kawałki dysydentów już raczej nie tolerujemy

Ameryka Bidena wykuwa nową politykę bliskowschodnią. Przeprowadza pierwszy atak (na lokalnych sojuszników Iranu w Syrii), a chwilę potem zaczyna rozliczanie Saudyjczyków.

Aktualizacja: 28.02.2021 10:41 Publikacja: 27.02.2021 15:35

Jerzy Haszczyński: Cięcia na kawałki dysydentów już raczej nie tolerujemy

Foto: AFP

Rozliczanie dotyczy odpowiedzialnych za zabójstwo w 2018 roku saudyjskiego dysydenta Dżamala Chaszukdżiego, którego specjalne komando zwabiło do konsulatu Arabii Saudyjskiej w Stambule, a tam pocięło na kawałki piłą sekcyjną.

Pozornie nie jest ono dotkliwe – sankcje dotyczą wyłącznie niewpuszczania na teren USA. Amerykański Departament Stanu nazwał ten zakaz wydawania wiz „Khashoggi ban", od angielskojęzycznej wersji nazwiska zamordowanego dysydenta. Ban mogą dostać też przedstawiciele innych reżimów, które polują za granicą na dysydentów i prześladują dziennikarzy (Chaszukdżi publikował w „Washington Post"). Na razie sankcje obejmują kilkudziesięciu Saudyjczyków.

Wśród ukaranych nie ma Mohameda bin Salmana, księcia koronnego (zwanego w skrócie MBS) – co wywołało rozczarowanie obrońców praw człowieka, którzy są pewni, że to on zlecił zabicie.

Administracja Joe Bidena też jest tego pewna. Bo ujawniła raport wywiadu, z którego wynika, że MBS jest współwinny śmierci dysydenta. Na dodatek sam prezydent Biden nie zamierza się kontaktować z księciem, rozmawiał natomiast z jego ojcem, królem Salmanem, który jest człowiekiem starej daty, dosłownie, bo ma 85 lat, i w przenośni (bo nie zmierza do radykalnych zmian politycznych jak MBS, wstrzymuje się przed oficjalnym uznaniem Izraela i odcięciem od kwestii palestyńskiej).

Wszystko wskazuje na to, że MBS nie zostanie usunięty z pierwszego miejsca na liście dziedziców tronu saudyjskiego, w niedługim czasie go obejmie. A ma zaledwie 35 lat. Ujawnienie raportu wywiadu może więc mieć długofalowe konsekwencje dla sojuszu amerykańsko-saudyjskiego i polityki na Bliskim Wschodzie. W tym dla kluczowej rozgrywki: między szyickim Iranem a sunnickimi monarchiami i Izraelem.

Monarchie z Półwyspu Arabskiego i Izrael wciąż się obawiają, że Biden zrealizuje swoje zapowiedzi i Ameryka wróci do porozumienia atomowego z Iranem, które kilka lat temu porzucił Trump, uniemożliwiając jego realizację (wznowienie dużych interesów z Islamską Republiką) także innym państwom Zachodu.

Wrócić nie jest łatwo, bo ajatollahowie stawiają warunki, nawet szantażują: blokowaniem dostępu do irańskich instalacji atomowych dla międzynarodowych inspektorów oraz organizując operacje militarne w sąsiednich krajach. Na te drugie Biden zareagował ostrzałem związanych z Iranem szyickich ugrupowań militarnych na pograniczu Syrii i Iraku. To jego pierwszy w ogóle rozkaz militarnego ataku, co ma swoją wymowę. Atak był jednak łagodny w skutkach, miał charakter ostrzegawczy.

Biden pogroził Iranowi, ale, wydaje się, nie zrezygnował z wyciągnięcia tego kraju z izolacji. Ten przekaz nabrał szczególnej wagi kilkanaście godzin później, gdy zaczęło się rozliczanie Rijadu.

Karanie Irańczyków i ich podopiecznych w innych krajach to żadna nowość. Iran jest obłożony amerykańskimi sankcjami jak żadne inne państwo na świecie.

Saudyjczycy byli traktowani jak sojusznicy, a szczególnie głaskał ich po głowie i przymykał oko na sprawę Chaszukdżiego oraz na saudyjskie naloty na Jemen Donald Trump, robił z nimi wielkie interesy zbrojeniowe. I co nie mniej ważne, przekonał do budowania niezwykłego sojuszu – czołowych państw sunnickich z izolowanym dotąd Izraelem.

Sama Arabia Saudyjska, jak już była mowa, oficjalnie nie nawiązała jeszcze stosunków z Izraelem, ale zrobiły to inne kraje arabskie, zazwyczaj od niej zależne – Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Sudan i Maroko.

Przeczuwając upór Bidena, Arabia Saudyjska, Emiraty i Bahrajn rozpoczęły tajne rozmowy nad utworzeniem antyirańskiego paktu militarnego, co ujawniła izraelska telewizja i24News dzień przed rozpoczęciem amerykańskich rozliczeń z oprawcami Chaszukdżiego.

Biden przekazał królowi Salmanowi, że „zasady się zmieniają", nie będzie przymykania oka na drastyczne łamanie praw człowieka. Saudyjczycy są oburzeni oskarżeniami MBS, a ich sunnicy sojusznicy, w tym najludniejszy kraj arabski, Egipt, wytykają Amerykanom, że zajmują się prawami człowieka u nich, a zapominają o tym, jak łamie je Iran. Także w Izraelu słychać głosy oburzenia. Nie mówiąc o oznakach niepokoju, że największy wróg – państwo ajatollahów – doczeka się zniesienia izolacji.

Rozgrywka o porozumienia atomowe z Iranem (JCPOA) wchodzi w decydującą fazę.

Rozliczanie dotyczy odpowiedzialnych za zabójstwo w 2018 roku saudyjskiego dysydenta Dżamala Chaszukdżiego, którego specjalne komando zwabiło do konsulatu Arabii Saudyjskiej w Stambule, a tam pocięło na kawałki piłą sekcyjną.

Pozornie nie jest ono dotkliwe – sankcje dotyczą wyłącznie niewpuszczania na teren USA. Amerykański Departament Stanu nazwał ten zakaz wydawania wiz „Khashoggi ban", od angielskojęzycznej wersji nazwiska zamordowanego dysydenta. Ban mogą dostać też przedstawiciele innych reżimów, które polują za granicą na dysydentów i prześladują dziennikarzy (Chaszukdżi publikował w „Washington Post"). Na razie sankcje obejmują kilkudziesięciu Saudyjczyków.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami