Po pierwsze, politycy PO mogą dojść do wniosku, że siła Koalicji Europejskiej - mimo deklaracji o tym, że wynik 38 proc. jest dobry nie jest wystarczający w kontekście zysków ze startu w bloku, który został już zaprezentowany. Komentatorzy zwracają uwagę, że w 2018 roku Platforma i Nowoczesna uzyskały ok 4,1 mln głosów, a w maju 2019 roku na kandydatów PO i Nowoczesnej oddano łącznie 3,7 mln, czyli zaledwie o 400 tysięcy głosów mniej.

Jednocześnie takie porównanie jest o tyle ryzykowne, że wybory samorządowe są bardzo specyficzne. Są jednak inne dane. Bowiem z badania exit poll IPSOS wynika, że 68 proc. wyborców Koalicji Europejskiej w wyborach 26 maja to był elektorat PO z 2015 roku, 4,7 proc. - wyborcy Zjednoczonej Lewicy w 2015 roku oraz 3,6 proc. wyborcy PSL z 2015 roku. To dane, które poznaliśmy dzięki temu, że IPSOS przy okazji exit poll pytał też o samoidentyfikację wyborców jako punkt odniesienia przyjmując wybory z 2015 roku. To może prowadzić Platformę do wniosku, że szeroka koalicja wcale się tak bardzo nie opłaca. A przynajmniej nie budowana tak, jak Koalicji Europejskiej. Zwłaszcza, jeśli chodzi o biorące miejsca. 

Mówiący o szerokim bloku politycy PO podkreślają - jak Sławomir Neumann w niedawnym wywiadzie dla “DGP”, że ta nowa koalicja musi być bardziej spójna programowo, co oznacza rezygnację przez partie na skrzydłach ze swoich postulatów. To pokazuje, jak inna od Koalicji Europejskiej będzie blok tworzony przez Platformę. Bez PSL i SLD łatwiej będzie PO budować program a przede wszystkim - listy wyborcze. Bo o “powtórkę z rozrywki” z wyborów do PE, gdzie dobre miejsca przypadły politykom spoza PO obawiają się najbardziej działacze Platformy Obywatelskiej. Przede wszystkim jeśli chodzi o udział SLD, o czym pisała już “Rzeczpospolita”. Blok złożony tylko z PO, samorządowców, Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej jest dużo bardziej sterowalny. Nie ma dużych kłopotów natury sztabowej, które ujawniły się w trakcie działania Koalicji Europejskiej. Program - zgodnie z tym co już teraz mówią politycy PO - będzie bardziej spójny i łatwiejszy do ułożenia. Łatwiej też będzie przekonać się wyborcom do głosowania na blok, który ma bardziej wyrazistą tożsamość.

Jest jednak ryzyko. Duże rozproszenie opozycji może sprawić, że blok wokół PO będzie jedynym, który przekroczy próg wyborczy. A to z kolei może prowadzić do zdobycia przez PiS konstytucyjnej większości. Zwłaszcza, jeśli nie uda się to również Kukizowi (w wariancie, w którym nie dochodzi do porozumienia z PSL). Przed PO poważna decyzja czy i na jakich koalicjantów postawić.